Francuskie MSZ wydało w niedzielę oświadczenie, w którym poinformowało, że Paryż nie uznaje rosyjskich wyborów prezydenckich na Krymie.
"Cztery lata po nielegalnej aneksji Autonomicznej Republiki Krymu i Sewastopola Francja pozostaje głęboko zaangażowana w pełne przywrócenie suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy w ramach jej uznanych międzynarodowo granic. Przesunięcie siłą granic jest sprzeczne z prawem międzynarodowym, w tym ze zobowiązaniami podpisanymi przez Federację Rosyjską" - podkreśliło w oświadczeniu francuskie MSZ.
"Francja zaniepokojona militaryzacją półwyspu"
Rosyjskie wybory prezydenckie odbywały się w czwartą rocznicę aneksji Krymu.
W reakcji na organizację wyborów na Krymie Kijów uprzedził w piątek Moskwę, że w niedzielę do rosyjskich przedstawicielstw dyplomatycznych na Ukrainie dostęp będą mieli jedynie dyplomaci, co nie pozwoli Rosjanom na wzięcie udziału w wyborach prezydenckich.
W przyszłym tygodniu minister spraw zagranicznych Francji Jean-Yves le Drian jedzie do Kijowa, gdzie będzie rozmawiał z władzami ukraińskimi "zwłaszcza o sytuacji na Krymie i w Donbasie". Francja bowiem "jest zaniepokojona militaryzacją półwyspu i pogorszeniem się sytuacji w kwestii praw człowieka, zwłaszcza Tatarów krymskich".
"Obserwujemy nielegalne wybory"
- Obserwujemy, oczywiście nielegalne, wybory prezydenta Federacji Rosyjskiej. Nielegalne na terytorium okupowanego Krymu – mówił w niedzielę prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
Przekazał, że w ostatnich dniach miał intensywne kontakty z partnerami międzynarodowymi, którzy "zapewniali, że wybory prezydenta Rosji na Krymie nie zostaną uznane".
- Jedynym prezydentem, który będzie wybierany na Krymie, będzie prezydent Ukrainy – podkreślił Poroszenko.
Wchodzący w skład Ukrainy Półwysep Krymski został zaanektowany przez Rosję w marcu 2014 roku, po referendum uznanym przez władze Ukrainy i Zachód za nielegalne. Wcześniej rosyjscy żołnierze w nieoznakowanych mundurach przejęli kontrolę nad znajdującymi się na półwyspie strategicznymi obiektami ukraińskiej armii i lokalnych władz.
Autor: JZ//kg / Źródło: PAP