- To zorganizowana międzynarodowa kampania przeciw prywatności - tak na wyciek milionów dokumentów opisujących pranie pieniędzy przez wielu światowych przywódców reaguje kancelaria z Panamy, która im w tym pomagała. Jej szef zapewnia, że spośród 240 tysięcy firm, które zostały założone na potrzeby jego klientów, "zdecydowana większość" została użyta do celów legalnych.
Ramon Fonseca przekonuje, że cała afera nazwana Panama Papers to efekt zorganizowanej międzynarodowej akcji wymierzonej w prywatność, która jest "świętym prawem" każdego człowieka. Odrzuca oskarżenia o pomoc wielu wpływowym i możnym tego świata w praniu brudnych pieniędzy.
"Zdecydowana większość" firm ma być legalna
- Specjalizujemy się w tworzeniu legalnych struktur, które następnie sprzedajemy pośrednikom takim jak banki, prawnicy, księgowi i trusty. Oni mają swoich klientów, o których my nie wiemy - stwierdził Fonseca, szef panamskiej kancelarii Mossack Fonseca. Zapewnił, że spośród 240 tysięcy firm założonych przez jego kancelarię "zdecydowana większość" została użyta do "celów legalnych". Przyznał przy tym, że jego firma padła ofiarą ataku hakerskiego o "ograniczonej" skali.
Ów "ograniczony" atak doprowadził do tego, że w ręce dziennikarzy z niemieckiego dziennika „Suddeutsche Zeitung” wpadło 11,5 miliona dokumentów. To kilka razy więcej niż podczas wcześniejszych afer "przeciekowych", takich jak Wikileaks. Szeroko zakrojone dziennikarskie śledztwo wykazało, że z usług panamskiej kancelarii korzystało wiele bogatych i wpływowych ludzi, takich jak osoby powiązane z Władimirem Putinem, prezydent Ukrainy czy premier Islandii. Z dokumentów wynika, że nie robili rzeczy legalnych, ale po prostu prali pieniądze i ukrywali dochody przed fiskusem.
Fonseca ocenia jednak sytuację inaczej. - Jesteśmy przekonani, że trwa zorganizowana międzynarodowa kampania przeciw prywatności. Prywatności, która jest świętym prawem każdego człowieka. Na świecie są ludzie, którzy tego nie rozumieją. My stoimy jednak na odmiennym stanowisku i będziemy nadal działać, aby mogła funkcjonować legalna prywatność - stwierdził szef kancelarii.
W oddzielnym oświadczeniu wysłanym do redakcji brytyjskiego dziennika "Guardian", który uczestniczył w analizie dokumentów, kancelaria Mossack Fonseca stwierdza: "Wygląda na to, że mają państwo nieuprawniony dostęp do dokumentów i informacji, które wykradziono z naszej firmy. Zaprezentowaliście je i zinterpretowaliście w oderwaniu od kontekstu".
Autor: mk//gak / Źródło: Reuters