Ulicami amerykańskiego Ferguson przeszedł marsz pamięci dla Michaela Browna. Czarnoskóry nastolatek rok temu został zastrzelony przez białego policjanta.
W sobotni wieczór, dzień przed rocznicą śmierci Michaela Browna, kilkaset osób wzięło udział w pochodzie ulicami Ferguson przed siedzibę lokalnej policji. Uczestnicy marszu chcieli w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec brutalności funkcjonariuszy, ofiarą której rok temu padł czarnoskóry nastolatek.
Oprócz bębnów i transparentów, demonstranci przynieśli ze sobą m.in. upieczoną głowę świni. Protest przebiegał pokojowo, w jego trakcie nie doszło do żadnych incydentów ani starć z policją.
- Jestem tu, bo nie chcę, by to, co przytrafiło się Michaelowi, przydarzyło się moim przyjaciołom lub ich dzieciom - mówił jeden z mieszkańców Ferguson, uczestnik protestu
Pochód zorganizował ojciec Michaela Browna. Na niedzielę zaplanował czuwanie i chwilę ciszy na ulicy, na której zginął chłopak.
Zbrodnia, która wstrząsnęła USA
Nieuzbrojony 18-letni Michael Brown został zastrzelony w trakcie interwencji w Ferguson, na przedmieściach St. Louis w stanie Missouri rok temu, 9 sierpnia. Sprawcą był biały oficer lokalnej policji, 28-letni Darren Wilson, który zeznał, że działał w obronie własnej.
Lokalna społeczność odebrała śmierć nastolatka jako zbrodnię na tle rasowym, co doprowadziło do demonstracji, które przerodziły się w kilkudniowe starcia z policją. Fala protestów przetoczyła się przez całe Stany Zjednoczone.
W listopadzie ubiegłego roku ława przysięgłych hrabstwa St. Louis uznała, że nie ma podstaw, by oskarżyć policjanta, co znów doprowadziło do kolejnych zamieszek.
W marcu amerykański Departament Sprawiedliwości poinformował, że Wilson nie zostanie postawiony w stan oskarżenia.
- Nie można ustalić ponad wszelką wątpliwość, że (Wilson - red.) złamał prawo - głosi raport amerykańskiej administracji, który powstał po przeprowadzeniu śledztwa przez służby federalne. Śledczy uznali, że nie ma dowodów, na podstawie których można by podważyć zeznania policjanta.
Autor: ts//plw / Źródło: Reuters, tvn24.pl