Unijne aspiracje Turcji są tematem wystąpień jej prezydenta w kampanii przed wyborami powszechnymi wyznaczonymi na 7 czerwca. - Turcja i UE powinny działać wspólnie wobec wydarzeń w regionie, od Syrii po Ukrainę - pokreślił w sobotę Recep Tayyip Erdogan.
- W naszym regionie od Syrii po Ukrainę, od Bliskiego Wschodu po Afrykę Północną, wzrastają zagrożenia, a granica bezpieczeństwa Unii Europejskiej nie zaczyna się od zachodniej granicy Turcji, lecz od wschodniej - przekonywał w transmitowanym przez turecką telewizję przemówieniu w siedzibie Fundacji Rozwoju Ekonomicznego w Ankarze. - Zaproponowali nam stowarzyszenie na uprzywilejowanych warunkach. Powiedzieli, że wiara (muzułmańska) Turcji nie współgra z ich religią (chrześcijańską). Twierdzili, że UE jest tylko dla tych, którzy są na kontynencie europejskim, a jednak przyjęli kraje spoza kontynentu - skarżył się Erdogan, twierdząc, że Unia "ucieka się do wszelkich możliwych środków", aby "zablokować drogę Ankarze".
Bez odwrotu?
Niemniej zdaniem prezydenta Turcji Unia, z której "nieustannie ucieka krew", powinna systematycznie kontynuować proces poszerzania swego zasięgu. - Nasz projekt nowej Turcji nie jest niezależny od naszego celu, jakim jest przystąpienie do UE - zadeklarował Erdogan, którego opozycja polityczna zaatakowała tego samego dnia za to, że jako prezydent po raz pierwszy dla celów kampanii politycznej posłużył się publicznie Koranem. Erdogan, który aktywnie uczestniczy w kampanii wyborczej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (przewodniczył jej jako premier, zanim został w ub.r. wybrany na prezydenta), na początku tygodnia po raz pierwszy pojawił się na mównicy z Koranem w ręku. Było to na wiecu w stutysięcznym mieście Siirt na południu kraju. Zwracając się do tłumu słuchaczy, prezydent Turcji zdeklarował: "Wychowałem się z Koranem! Żyję według Koranu!". Jednocześnie Erdogan przekonywał słuchaczy, że jego główny rywal, Kemal Kilicdaroglu, lider Partii Ludowo-Republikańskiej, ma z Koranem niewiele wspólnego.
Prawa kampanii
Wprowadzenie świętej księgi islamu do kampanii wyborczej stało się w tych dniach w Turcji szeroko komentowanym novum w sposobie prowadzenia polityki - podkreślają obserwatorzy. Konstytucja turecka postanawia, że szef państwa nie powinien angażować się w działalność partii politycznych - przypominają. Dawna partia Erdogana według prognoz będzie zwycięzcą wyborów, jednak prawdopodobnie nie osiągnie 49 proc. głosów, które zdobyła poprzednio, lecz 41-42 proc. "Odwołując się do Koranu, prezydent pragnie powstrzymać tę spadkową tendencję" - komentuje na łamach sobotniego dziennika "Zeman" analityk tureckiego instytutu badania opinii publicznej Konda, Tarhan Erdem.
Autor: mn//rzw / Źródło: PAP