Francuska i niemiecka gazeta zdecydowanie bronią się przed oskarżeniami śledczych i zapewniają, że dysponują nagraniem z ostatnich chwil lotu airbusa linii Germanwings. "Paris Match" i "Bild" twierdzą, że nie będą go publikować ze względu na drastyczność i "ogrom ludzkiej tragedii", oraz to, że nie wniosłoby nic do śledztwa. Francuskie służby twierdzą jednak, że dziennikarze kłamią i informacje o nagraniu są "nieprawdziwe" oraz "nieuzasadnione".
Francuski "Paris Match" i niemiecki "Bilda" napisały we wtorek, że nagranie, jakie miał widzieć m.in. redaktor naczelny "Bilda", odzyskano z telefonu komórkowego, który znaleziono na miejscu katastrofy airbusa na południu Francji.
Jak poinformowały gazety, na nagraniu słychać ludzi krzyczących w ostatnich chwilach przed katastrofą i co najmniej trzy metaliczne uderzenia, być może związane z próbami sforsowania drzwi kabiny pilotów przez kapitana maszyny. Treść nagrania przekazana przez dzienniki jest zbieżna z ustaleniami śledczych po przesłuchaniu odzyskanego rejestratora rozmów w kokpicie.
"Nieprawdziwe" informacje o nagraniach
Rzecznik francuskiej żandarmerii por. Jean-Marc Menichini cytowany przez stację CNN twierdzi jednak, że "śledczy nie wiedzą nic o nagraniu" opisanym przez oba dzienniki i "nie rozpoczęto jeszcze badania żadnego" z zebranych w miejscu katastrofy telefonów.
Na pytanie reportera CNN, czy w takim razie ktoś mógł jeden z telefonów wykraść i przekazać go mediom, "policjant powiedział kategorycznie, że nie".
Stwierdził w związku z tym, że doniesienia "Bilda" i "Paris Match" są "nieprawdziwe" i "nieuzasadnione", a dane z telefonów zostaną odzyskane dopiero po przewiezieniu ich do Instytutu Kryminalistyki w Rosny sous-Bois pod Paryżem. Tego wciąż jednak jeszcze nie zrobiono.
CNN podaje również, że francuska komisja badająca wypadki lotnicze, której eksperci prowadzą śledztwo w Alpach, również "nic nie wie o nagraniach".
Francuzi nie mówią wszystkiego
W odpowiedzi na te stwierdzenia redaktor naczelny portalu Bild.de Julian Reichelt w rozmowie z CNN potwierdził, że nagranie widział na własne oczy, "uważa je za autentyczne" i "w pełni podpisuje się" pod treścią artykułu opublikowanego w swoim dzienniku.
Reichelt powiedział, że dziwi go zachowanie francuskich służb i zwrócił uwagę na to, że opinia publiczna dowiedziała się o istnieniu telefonów komórkowych pasażerów airbusa tylko dlatego, że "Bild" i "Paris Match" o tym napisały. Jak mówił, wcześniej żandarmeria nie miała najwyraźniej potrzeby informowania o tym, choć od katastrofy minął już pełny tydzień i bardzo wiele szczątków wraku zostało zniesionych z gór.
- Ukazały się więc nam rzeczy, o jakich istnieniu wcześniej nie wiedzieliśmy. Ogólnie mówiąc, możemy stwierdzić, że śledczy nie poinformowali nas na początku o wielu elementach śledztwa - dodał Reichelt.
Gazeta odpiera zarzuty
Podobnie broni się redakcja "Paris Match". - Mamy te nagranie, ale zdecydowaliśmy się go nie pokazywać - mówi dziennikarz śledczy gazety, Frederic Helbert. Jak tłumaczy, decyzję taką podjęto ze względu na "ogrom ludzkiej tragedii i cierpienia", którą na nim widać. - Straszne głosy wydawane przez przerażonych i zdesperowanych ludzi w tym samolocie. To jest przerażające - mówi dziennikarz. Nagranie miał wykonać jeden z pasażerów siedzących w tyle samolotu. Nie da się ponoć na nim zidentyfikować nikogo konkretnego i jego opublikowanie "nie wniosłoby niczego nowego" do śledztwa, więc tym bardziej Francuzi nie widzą potrzeby jego publikowania. Helbert powiedział, że wszedł w posiadanie nagrania poprzez "lokalne kontakty" z osobami, które znają ratowników pracujących na miejscu rozbicia się samolotu.
Katastrofa w Alpach
W katastrofie airbusa A320 linii Germanwings 24 marca zginęło 150 osób. Do poniedziałku, dzięki identyfikacji DNA, udało się opisać szczątki 78 ofiar. Francuscy śledczy zakładają jednak, że szczątków wszystkich ofiar może nie udać się znaleźć.
Zdaniem francuskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo ws. katastrofy, śmierć 149 osób w wyniku zaplanowanego samobójstwa spowodował drugi pilot rejsu - Andreas Lubitz.
Jak podała w poniedziałek prokuratura w Duesseldorfie prowadząca oddzielne śledztwo w sprawie, Lubitz cierpiał w przeszłości na poważne problemy psychiczne. Miał długą depresję.
Autor: adso,mk//gak,mtom / Źródło: CNN, tvn24.pl