Senne sobotnie popołudnie mogło skończyć się tragicznie dla 17-miesięcznego Jessiah z Leland w Północnej Karolinie. Chłopiec spadł z krzesła prosto na ogrodową pomywaczkę i nadział się głową na metalowy pręt. Cudem uniknął śmierci.
Metalowy drąg utkwił w głowie dziecka na głębokości 3 cali - ok. 7 centymetrów.
Śmiertelny uraz
- Wyglądało to przerażająco. Nie wiedziałem co robić. Jedyne, o czym pamiętałem to to, że trzeba trzymać jego głowę nieruchomo - wspomina wujek chłopca.
Pręt utkwił niemal odcinając przepływ krwi pomiędzy sercem a mózgiem. Lekarze nie mieli wątpliwości, że tego typu urazy są śmiertelne. - To mogło doprowadzić do ogromnego zakrzepu krwi - ostrzegali.
Po przewiezieniu dziecka do szpitala, chirurdzy obawiali się, że usunięcie metalowego elementu z głowy dziecka spowoduje natychmiastowy krwotok i - w rezultacie - śmierć dziecka. Zdecydowali się jednak na ten ryzykowny krok.
"Bóg dał mu szansę"
Ku zdziwieniu lekarzy i rodziny chłopca, dzień po operacji Jessiah zaczął wracać do zdrowia, bez żadnych poważniejszych powikłań. - Musieliśmy mieć pomoc "z góry". Ten chłopiec to dziecko szczęścia. - powiedziała doktor Anand Germanwala. Rodzina chłopca jest przekonana, że "Bóg dał mu drugą szansę".
Źródło: ENEX