Dwa samoloty, dwie wieże. Cios w serce Ameryki

Aktualizacja:

Dwie wieże-symbole, dwa samoloty kierowane przez terrorystów-samobójców. 102 minuty po tym, jak pierwszy boeing wbił się w północną wieżę WTC, cały kompleks leżał już w gruzach, grzebiąc blisko 3 tys. ofiar. To był najczarniejszy dzień w historii Wielkiego Jabłka, jak nazywa się czasem Nowy Jork.

ZAMACHY 11 WRZEŚNIA - MINUTA PO MINUCIE

Była godzina 8.46 (14.46 czasu warszawskiego), gdy Boeing 767 uderzył w północną wieżę World Trade Center. Na jego pokładzie były wraz z porywaczami 92 osoby.

Gdy siedemnaście minut później w południową wieżę trafił drugi Boeing 767, którym leciało 65 osób, wokół World Trade Center trwała już akcja ratownicza.

Wskutek fatalnej łączności i panującego chaosu setki strażaków zginęły, gdy obie wieże - w odstępie dwudziestu trzech minut - runęły na ziemię.

Dramat uwięzionych w WTC

Zanim do tego doszło, na górnych piętrach potężnych budowli rozegrał się dramat. Powyżej miejsc, gdzie uderzyły samoloty, zostały uwięzione setki pracowników mieszczących się tam biur. Tylko kilkunastu ocaliło życie, odnajdując w porę schody ewakuacyjne.

Inni szukali nadziei i wychodzili na dach licząc, że na ratunek przylecą helikoptery. Z powodu dymu i wysokiej temperatury nie było to jednak możliwe. Widząc swoje beznadziejne położenie, niektórzy rzucali się z okien w kilkusetmetrową przepaść.

Panika na Manhattanie

Po zawaleniu się wież, na Manhattan spadł deszcz gruzu, szkła i metalu, a w powietrzu długo jeszcze unosiła się chmura pyłu. Mimo to na ulicach było mnóstwo ludzi - wokół zgliszczy WTC kłębił się tłum rannych, ale szczęśliwych, że udało im się ujść z życiem z tragedii. Przybiegali nowojorczycy, którzy chcieli dowiedzieć się o los swoich bliskich pracujących w biurowcach.

Ogromna ludzka fala w panice kierowała się na północ miasta, uciekając jak najdalej od miejsca, gdzie wcześniej wznosiły się szklano-metalowe wieże. Ulicami wszędzie mknęły karetki na sygnale, a także samochody straży pożarnej z tych oddalonych od Manhattanu oddziałów, których wcześniej nie włączono do akcji.

Burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani uspokajał nowojorczyków, prosząc ich o pozostanie w domach, a mieszkającym i zatrudnionym na południowym Manhattanie każąc czekać na zorganizowaną ewakuację. W najgorszych chwilach zachował zimną krew i zdolność do podejmowania szybkich decyzji.

2753

Oficjalnie przyjmuje się, iż wieże uległy zawaleniu na skutek naruszenia stalowej konstrukcji nośnej budynków, częściowo wskutek uderzenia samolotów, a następnie w wyniku intensywnych pożarów wywołanych przez eksplodujące paliwo lotnicze (samoloty miały niemal pełne baki).

Liczba ofiar zamachów na WTC - łącznie z tymi, którzy zmarli później w wyniku chorób i obrażeń - jest oficjalnie szacowana na 2753. Zwłok niektórych ofiar nie udało się odnaleźć, więc 26 osób uważa się za zaginione.

Źródło: tvn24.pl, PAP