Między Chinami a Japonią doszło do dyplomatycznej potyczki z historią w tle. Powód: drzewko w doniczce wysłane tokijskiej świątyni Yasukuni. Kraj Środka zarzucił krajowi Kwitnącej Wiśni, że wystawiła na próbę stosunki między oboma krajami.
Daru nikt by nie zauważył, gdyby nie fakt, że ta świątynia shinto jest dla Chińczyków, a także dla Koreańczyków, symbolem japońskiego militaryzmu.
Oddaje się tam bowiem cześć wszystkim japońskim ofiarom wojen. Łącznie ze zbrodniarzami wojennymi, straconymi po drugiej wojnie światowej. I choć premier Japonii Taro Aso nie odwiedził Yasukuni osobiście, wysłanie drzewka wystarczyło, aby uruchomić falę dyplomatycznej krytyki.
Chiny zniesmaczone
Rzeczniczka chińskiego MSZ Jiang Yu powiedziała, że kanałami dyplomatycznymi Pekin dał wyraz "zatroskaniu i niezadowoleniu". Dodała, że Japonia powinna "w sposób odpowiedzialny podchodzić do chronienia stosunków chińsko-japońskich". Także południowokoreańskie MSZ uznało dar premiera Japonii za bardzo niestosowny.
Pekin i Seul zarzucają Japonii, że do dziś nie dokonała ostatecznego rozrachunku ze swą militarystyczną przeszłością.
Przeprosi za drzewko?
Premier Japonii ma w przyszłym tygodniu przybyć z wizytą do Chin. Stosunki chińsko-japońskie znacznie ochłodziły się w latach 2001-2006, gdy ówczesny premier Japonii Junichiro Koizumi wielokrotnie odwiedzał Yasukuni (widoczna na archiwalnym filmie). Dwaj kolejni szefowie japońskiego rządu do Yasukuni nie chodzili, przynajmniej oficjalnie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24