Birma utworzy specjalną komisję koordynującą pomoc dla terenów zamieszkanych przez Rohindżów - oświadczyła w czwartek birmańska przywódczyni Aung San Suu Kyi. Jeden z jej doradców tłumaczył z kolei w piątek, że Suu Kyi jest "przerażona tym, co zobaczyła" w stanie Rakhine, ale nie zawsze jest to widoczne, ponieważ stara się nie zaogniać sytuacji.
Choć Aung San Suu Kyi wciąż nie wypowiedziała się zdecydowanie w obronie Rohindżów, w piątek próbował ją z tego wytłumaczyć jeden z jej doradców cytowany przez agencję Reutera.
- Ona jest przerażona tym, co zobaczyła (w stanie Rakhine - red.) - powiedział dziennikarzom zastrzegając sobie jednocześnie anonimowość.
- Naprawdę głęboko się tym przejmuje. Wiem, że nie zawsze było to widoczne, ale naprawdę się przejmuje - zapewnił.
Jak podkreślił, Suu Kyi jest zdeterminowana by rozwiązać kryzys Rohindżów, jednak musi być ostrożna by nie zaognić sytuacji.
Suu Kyi chce "pokojowego i rozwiniętego Rakhine"
W czwartek wieczorem birmańska przywódczyni wygłosiła przemówienie.
Było to dopiero drugie jej wystąpienie od 25 sierpnia, kiedy doszło do ataków rebeliantów z organizacji znanej jako Arakańska Armia Zbawienia Rohindżów (ARSA) na 30 posterunków policji i bazę wojskową w stanie Rakhine, na co armia odpowiedziała brutalną kontrofensywą.
Według ONZ od tamtej pory w walkach mogło zginąć około 1000 osób, a około 500 tysięcy osób, głównie przedstawicieli mniejszości muzułmańskiej Rohindża, uciekło do sąsiedniego Bangladeszu.
Zdaniem ONZ operacja prowadzona przez birmańską armię była "klasycznym przykładem czystek etnicznych".
Jak oświadczyła Suu Kyi, tworzona jest właśnie specjalna komisja, która ma koordynować wszelką pomoc, lokalną i międzynarodową, trafiającą do stanu Rakhine. Zaznaczyła, że celem komisji będzie stworzenie "pokojowego i rozwiniętego stanu Rakhine".
Suu Kyi dodała także, że prowadzone są rozmowy z Bangladeszem na temat powrotu setek tysięcy osób, które uciekły przez granicę. Nie udzieliła jednak na ten temat żadnych szczegółowych informacji.
Krytyka po latach uwielbienia
Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Suu Kyi przez wiele lat cieszyła się poparciem zagranicznych dyplomatów i organizacji praw człowieka.
Teraz, kiedy będąc u władzy długo milczała na temat pogromów i migracji Rohindżów, spotkała ją za to ostra międzynarodowa krytyka.
Jak przypomina AFP, w zeszłym roku Suu Kyi obiecywała na forum ONZ, że będzie wspierała prawa Rohindżów i "zdecydowanie będzie przeciwstawiała się uprzedzeniom i nietolerancji". Zapowiedziała także, że będzie więcej działała na rzecz praw człowieka.
Zdaniem niektórych komentatorów Suu Kyi musi jednak liczyć się z wciąż wpływowymi w kraju wojskowymi i dlatego przyjęła taktykę nielicznych dyplomatycznych wystąpień. Przez wiele lat w Birmie rządziła junta.
Autor: mm//kg / Źródło: Reuters, The Irrawaddy, Fox, PAP