Ofensywa w Donbasie wytraciła impet. Siły ukraińskie utknęły na podejściach do Doniecka, wciąż nie udaje się zamknąć pierścienia okrążenia. W poniedziałek Ukraińcy faktycznie utracili "bastion dowżanskij" - po blisko miesiącu ciężkich walk. Rebelianci bronią się skutecznie na północy obwodu ługańskiego i przygotowują największą od miesiąca ofensywę.
Wezwania ludności cywilnej Doniecka i Ługańska do ewakuacji oraz utworzenie "korytarzy humanitarnych" mogą sugerować, że szturm sił rządowych na oba miasta nastąpi lada dzień. To jednak zbyt optymistyczna ocena, do której usiłuje przekonać centrum prasowe Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Ukrainy (RBNO) i dowództwo operacji antyterrorystycznej (ATO).
Tak naprawdę ukraińskie natarcie stanęło. Poniedziałek był pierwszym od dawna dniem, w którym siły rządowe nie zajęły żadnej większej miejscowości. Przeciwnie, poniosły kilka porażek. Obecnie można mówić o strategicznej pauzie w działaniach bojowych. Obie strony przygotowują się do decydującej walki. Siły ukraińskie ściągają rezerwy i amunicję, rebelianci się przegrupowują.
Faktem jest natomiast, że położenie sił ATO uległo pogorszeniu. Porażka w rejonie Krasnopartizanska i przejście kilkuset żołnierzy na terytorium Rosji to najgorsze, co spotkało stronę ukraińską od przeszło miesiąca.
Dramat 72. Brygady
Krasnopartizank był najdalej na wschód wysuniętym punktem "bastionu dowżańskiego" - południowo-wschodniej części obwodu ługańskiego, zajętej ponad miesiąc temu przez ukraiński desant. Zadaniem tych oddziałów miało być odcięcie rebelii od rosyjskiej granicy na tym właśnie odcinku i szachowanie ługańskich rebeliantów od tyłu.
Trzon sił w tym rejonie stanowiły doborowe 79. Brygada Powietrzno-Desantowa z Mikołajowa i 72. Brygada Zmechanizowana z Białej Cerkwi. Wspierały ich oddziały Gwardii Narodowej i pogranicznicy.
72. Brygada od trzech tygodni była niemal zupełnie odcięta od zaopatrzenia. Brakowało nie tylko amunicji, ale ostatnio nawet wody pitnej. Żołnierze mogli polegać tylko na pomocy lokalnej ludności i wolontariuszy. Zaopatrzenie ze strony armii zawiodło - za co teraz bardzo ostro krytykowany jest sztab generalny. Przez ponad trzy tygodnie żołnierze 72. Brygady byli pod ciągłym ostrzałem – i to z dwóch stron, bo także zza rosyjskiej granicy.
W poniedziałek, po 3,5-godzinnym ostrzale z czołgów, artylerii, Gradów i granatników, dowódca postanowił w końcu wycofać się z Krasnopartizanska. Główne siły 72. Brygady wycofały się w zorganizowany sposób, zabierają całą artylerię i ocalałe czołgi. Część przedarła się na zachód, w stronę rejonu Marinowka-Stiepanowka. Kilkuset żołnierzy, wbrew rozkazom, uniknęło walki, przechodząc granicę z Rosją.
Главные силы украинских воинов из 72-й бригады организованно вышли из блокады, - Юрий Бутусов http://t.co/uJIbV5lFG4
— Вячеслав Коржевник (@ukr_lito) August 4, 2014
Jak powiedział na poniedziałkowym popołudniowym briefingu rzecznik RBNO Andrij Łysenko, "z operacyjnych danych wynika, że na terytorium FR teraz znajduje się 171 żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy i 140 pograniczników (w sumie 311), którzy z obiektywnych przyczyn byli zmuszeni przejść na terytorium FR w rejonie punktu granicznego Gukowo".
Po rozbrojeniu Ukraińców, Rosjanie zaczęli ich wypuszczać z powrotem do kraju. We wtorek rano rebelianci ostrzelali kolumnę 195 żołnierzy ukraińskich z 72. Brygady, która wracała z terytorium rosyjskiego. - Ostrzał miał być przedstawiony opinii publicznej jako „zemsta na zdrajcach”, dokonana przez ukraińską armię – oświadczył Łysenko. Nie ma informacji o zabitych bądź rannych.
72. Brygada Zmechanizowana została zdziesiątkowana, a porażka źle wpłynęła na morale sił ATO. Na dodatek okazuje się, że ciężkie straty poniesione w "bastionie dowżańskim" poszły na marne. Teraz utrzymywanie tego rejonu traci militarny sens.
Natarcie utknęło
Toczą się walki w rejonie Doniecka, Gorłówki i Ługańska. Jednak w ciągu ostatniej doby siłom ukraińskim nie udało się zrobić postępu w zamykaniu tych miast w pierścieniach okrążenia.
Ukraińcy wstrzymali natarcie na Donieck z kierunku południowego, bo nie mają sił, żeby zabezpieczyć prawą flankę przed możliwym kontratakiem zgrupowania separatystów w Makiejewce. W tym rejonie siły ATO wciąż nie przejęły pełnej kontroli nad Iłowajskiem i Szachtarskiem.
W poniedziałek do starć dochodziło w Marince, na zachodnim podejściu do Doniecka. Po południu pojawiły się nawet doniesienia o początku szturmu na Donieck (ogłosili to lider Partii Radykalnej Ołeh Ljaszko i zastępca dowódcy batalionu Azow, Ihor Mosijczuk), co szybko zdementowała RBNO.
Азов: опорный пункт и несколько занятых ими высоток разбили в клочья. ”Донецк мы идем к тебе” pic.twitter.com/NEHhFsgBhl
— Sensei (@SunSay_Sensei) August 5, 2014
Nadchodzą sprzeczne informacje ws. strategicznego punktu Saur-Mogiła. Kilka dni temu, kosztem wielu ofiar, Ukraińcy zdobyli te pozycje, ale teraz wiele wskazuje na to, że znów je utracili. Oficjalne zapewnienia Kijowa, że w poniedziałek zajęto miasto Jasinowataja, też budzą wątpliwości. Niezależni analitycy ukraińscy piszą, że w rzeczywistości siły ATO stoją tylko na rogatkach miasta. Podobnie rzecz wygląda z Szachtarskiem, z którego Ukraińcy musieli ustąpić. Miasto jest już niemal w całości zrujnowane ogniem z Gradów i artylerii.
Nadal są problemy ze współpracą ochotniczej Gwardii Narodowej z regularnym wojskiem. Główny ciężar prowadzenia wojny spoczywa na wojskach desantowych, jednostkach zmechanizowanych i pogranicznikach. Bataliony Gwardii Narodowej pełnią rolę pomocniczą. Przede wszystkim oczyszczają z rebeliantów miasta zajęte wcześniej przez regularne wojsko, pilnują porządku w odbitych miejscowościach.
Дом по ул.Толстого 49 #Снежное pic.twitter.com/DkvtiaaOLZ
— Andrey (@hello_freunder) August 5, 2014
Główny problem to jednak ludność cywilna. Dlatego Ukraińcy otworzyli korytarze humanitarne z Doniecka, Ługańska i Gorłówki. Ale jest oczywiste, że i tak pewnie większość mieszkańców pozostanie w domach.
Kontrofensywa rebeliantów?
W ostatnich godzinach nasilił się ostrzał artyleryjski pozycji ukraińskich ze strony rebeliantów, a w rejonach przygranicznych - także z terytorium Rosji. W ciągu doby zanotowano blisko 50 takich przypadków ostrzału. Dowództwo ATO spodziewa się kontrofensywy rebeliantów.
Według ocen ukraińskich analityków, obecnie siły rebeliantów liczą 25-27 tys. ludzi. Mają 50-60 czołgów, 120-140 wozów opancerzonych, ok. 35-40 wyrzutni Grad.
Ich siły koncentrują się w dwóch rejonach: Swierdłowska (obwód ługański) i Gorłówki (obwód doniecki). Zdaniem analityka Dmytro Tymczuka, z obu tych kierunków rebelianci będą atakować na rejon Sniżne, Rowienki, Torez, Szachtarsk – obszar, który jest teraz ostatnim pomostem lądowym między dwiema częściami "Noworosji".
Zagrożeniem dla sił ATO pozostaje też oddział "Mongoła" (w większości to przybysze z Kaukazu) w rejonie miast Ałczewsk i Stachanow – między Ługańskiem a Donieckiem. Potencjalnie może kontratakować na strategiczny węzeł komunikacyjny Debalcewo.
Батальон #Айдар наступает. Вид на #Луганск с горы за Красным Яром. pic.twitter.com/FmZMgRpMug
— Lugansk News Today (@LUGANSK_TODAY) August 4, 2014
W północnej i północno-wschodniej części obwodu ługańskiego separatyści nie cofają się nawet o krok. Najważniejsze jest dla nich utrzymanie autostrady M-04 łączącej Ługańsk z Krasnodonem i dalej, granicą z Rosją. Na tyłach "Ługańskiej Republiki Ludowej", czyli w rejonie Krasnopartizanska, Swierdłowska i Rowienki, separatyści zbierają rezerwy – głównie przybywających z Rosji "świeżych" najemników.
Więcej Rosjan po obu stronach granicy
W ciągu ostatniego tygodnia znacząco wzrosła liczba byłych funkcjonariuszy i żołnierzy służb specjalnych i wojska w szeregach rosyjskich najemników przerzucanych do Donbasu. Według ocen grupy Informacyjny Opór, takich ludzi – rezerwistów z doświadczeniem w służbie w jednostkach specnazu GRU, FSB i regularnej armii – jest teraz ok. 300. Wcześniej większość „mundurowych” najemników z Rosji miała za sobą służbę w jednostkach specjalnych milicji.
Przerzucani w rejon walk rosyjscy rezerwiści z doświadczeniem w specnazie, są werbowani w różnych miastach Rosji, a potem przechodzą krótkie szkolenie w obozie w obwodzie jarosławskim. Stamtąd są wyprawiani grupami na Ukrainę. Wcześniej podpisują kontrakty, na mocy których dostają miesięczny żołd. Oficjalnie od władz "Noworosji".
Rosja wciąż przerzuca do Donbasu czołgi, wozy opancerzone i artylerię. Ściąga też wojska nad granicę - to akurat widać od dwóch tygodni. Zastępca sekretarza RBNO, gen. Mychajło Kowal, powiedział w poniedziałek wieczorem, że rosyjskie grupy uderzeniowe są już gotowe do działania. Łącznie liczą 33 tys. żołnierzy i 160 czołgów. - Szturm Doniecka może być pretekstem dla wejścia Rosjan na Ukrainę – ostrzegł gen. Kowal w programie telewizji ICTV.
Autor: Grzegorz Kuczyński\mtom / Źródło: tvn24.pl