Ruszył kolejny proces byłej premier Julii Tymoszenko. Opozycjonistka, która już odbywa wyrok siedmiu lat więzienia, sądzona jest teraz za machinacje finansowe z lat 90-tych, gdy kierowała firmą handlującą gazem. Jeśli zostanie uznana winną, może dostać kolejne pięć lat więzienia. Pełnomocnik niemieckiego MSZ ds. praw człowieka Markus Loening określił tymczasem nowy proces jako naruszenie praw człowieka i stosowanie tortur. Według "Frankfurter Allgemeine Zeitung", Berlin może zagrozić Kijowowi sankcjami.
Zdaniem cytowanego przez "FAZ" Loeninga, przebywająca w więzieniu Tymoszenko stale odczuwa bóle i dlatego rozpoczynający się w czwartek w Charkowie nowy proces karny przeciwko niej stanowi naruszenie artykułu 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który zabrania tortur i nieludzkiego traktowania, jak również Konwencji ONZ o zakazie stosowania tortur i innego nieludzkiego traktowania.
Jak pisze "FAZ", rząd w Berlinie wciąż stara się przekonać kancelarię prezydenta Wiktora Janukowycza, aby umożliwił leczenie Tymoszenko w Niemczech i w ten sposób ocalił swoją reputację przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy w piłce nożnej, których współgospodarzami będą Ukraina i Polska.
Problem z plecami
Zarzuty niemieckiego polityka opierają się na wnioskach lekarzy z Niemiec i Kanady, którzy w lutym badali skarżącą się na problemy z kręgosłupem Tymoszenko, oraz na opiniach niemieckich lekarzy z zeszłego tygodnia. Neurolog z berlińskiej kliniki Charite Karl Max Entaeupl powiedział wówczas "FAZ", że utrzymujące się silne bóle, które odczuwa była premier Ukrainy, nie pozwalają jej na udział w rozprawach.
Według lekarza od lutego stan Tymoszenko wcale się nie poprawił. Miała ona powiedzieć niemieckim lekarzom, że podanie jej leków przeciwbólowych uzależniono od tego, czy stawi się na rozprawie.
Podejście drugie
Pomimo tego, na pierwszej rozprawie nowego procesu była premier nie stawiła się, gdyż, jak oświadczyła w środę, nie pozwala jej na to stan zdrowia. Tymoszenko jest reprezentowana przez obrońców, wśród których jest jej córka Jewhenija. Zwolennicy byłej premier uważają, że jej sprawa ma wymiar polityczny, a celem jest zamknięcie ust głównej przeciwniczce prezydenta Ukrainy, Wiktora Janukowycza.
Druga strona zapewnia natomiast, że procesy byłej premier nie mają nic wspólnego z polityką. - Julia Tymoszenko oskarżona jest o oszukiwanie i okradanie narodu ukraińskiego. Nikt nie stoi ponad prawem bez względu na to, jakie stanowiska zajmował - oświadczył na początku procesu prokurator Wiktor Łobacz.
To, co zobaczyłem, to absurd. Polityczna motywacja oskarżenia nie wywołuje wątpliwości. ambasador Francji ds. praw człowieka Francois Zimeray
Kolejne nadużycia
Prokuratura twierdzi, że Tymoszenko ponosi odpowiedzialność za przestępstwa finansowe dokonane przez firmę Jednolite Systemy Energetyczne Ukrainy (JSEU), na czele której stała w latach 1995-97.
Jest to m.in. "organizowanie uchylania się od spłaty podatków na ogólną sumę przekraczającą 4,7 mln hrywien (ok. 1,95 mln złotych), kradzież oraz próba kradzieży środków budżetowych drogą wyłudzenia ponad 25 mln hrywien (ok. 10,4 mln złotych) w ramach zwrotu podatku VAT, fałszowanie dokumentów służbowych, a także uchylanie się od spłaty 681 tys. hrywien (ok. 283 tys. złotych) podatku dochodowego".
Prześladowania lub sprawiedliwość
51-letnia Tymoszenko odbywa już karę siedmiu lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu umów gazowych z Rosją w 2009 roku. Była premier, najważniejsza przeciwniczka prezydenta Wiktora Janukowycza, jest przekonana, że wyrok wydano z motywów politycznych.
W czwartek w Charkowie rozpoczął się kolejny proces Tymoszenko, po którym może ona spędzić w więzieniu ogółem nawet 12 lat. Proces ten dotyczy machinacji finansowych firmy Jednolite Systemy Energetyczne Ukrainy (JSEU), którą była premier kierowała w latach 90. Firma ta handlowała m.in. gazem.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPP