Chilijski prokurator będzie domagał się ekstradycji 58-letniego Urugwajczyka, którego odnaleziono w argentyńskich Andach. Mężczyzna, który przesunął granice ludzkiej wytrzymałości i przetrwał przy minimalnych zapasach zimę wysoko w górach, ma zarzuty molestowania nieletniego. Według śledczych wyprawa w góry była próbą ucieczki.
Nieoficjalne informacje urugwajskich mediów, iż 58-letni Raul Fernando Gomez Circunegui nie jest nieskazitelnym bohaterem, okazały się prawdą. Chilijska prokuratura oficjalnie potwierdziła, iż mężczyzna jest ścigany. Jego próba przejścia przez Andy pieszo jest traktowana jako ucieczka.
Wymiar sprawiedliwości w pogoni
58-letni hydraulik z Urugwaju wyruszył na wyprawę z rodzinnych stron do Chile wiosną. Pod koniec kwietnia spędził pewien czas u rodziny swojej żony, mieszkającej w stołecznym Santiago de Chile. W pierwszych dniach maja wyruszył w drogę powrotną. Jeszcze po chilijskiej stronie granicy, ale już wysoko w górach, zepsuł mu się motocykl. Podjął wówczas pozornie bardzo ryzykowną decyzję, bo tuż przed nadejściem zimy, bez przygotowania i odpowiednich zapasów postanowił przejść przez Andy pieszo. Prokuratura z Santiago jest jednak zdania, że nie była to po prostu lekkomyślność i brawura. Śledczy potwierdzili w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego, iż mężczyzna jest poszukiwany. - On po prostu chciał uniknąć sprawiedliwości - napisano w oświadczeniu zamieszczonym na stronie chilijskiej prokuratury. Śledczy będą się starali doprowadzić do ekstradycji 58-latka. Mężczyzna jest podejrzanym w związku z domniemanym molestowaniem ośmioletniego syna szwagierki. Po pierwszym przesłuchaniu na prokuraturze otrzymał zakaz opuszczania kraju, do którego się nie zastosował.
"Trochę sobie zasłużył"
Rodzina mężczyzny zdecydowanie zaprzecza oskarżeniom. Jak powiedziała córka 58-latka, Paula Gomez, która przyleciała do ojca do argentyńskiego szpitala, "wszystko zostało już wyjaśnione". - Ta sprawa to efekt nieporozumienia z ciotką, z którą nie mamy zbyt dobrych relacji - stwierdziła. Mężczyzna przetrwał w Andach, na wysokości niemal trzech tysięcy metrów n.p.m., cztery zimowe miesiące. Jak mówi Anna Czerwińska, himalaistka, to "niesamowita historia", zwłaszcza, że mężczyzna był "absolutnie nieprzygotowany". - W tym wypadku ważna była wola walki i wola życia - mówi Czerwińska dodając, że najczęściej ta energia bierze się z tego, że albo "bardzo cenimy życie", albo "mamy do kogo wrócić". - Jedni poddadzą się od razu, a inni będą walczyć - dodała. Zastrzegła przy tym, że Urugwajczyk "trochę sobie zasłużył", bo "zupełnie nonszalancko" wyruszył przez Andy zimą. - Nie wiem na co liczył - stwierdziła Czerwińska.
Autor: mk / Źródło: Reuters, TVN24, tvn24.pl