Według "New York Timesa" coraz więcej dowodów wskazuje, że starszy z braci Carnajewów, oskarżonych o zamachy w Bostonie, był jednym ze sprawców potrójnego morderstwa w 2011 r. Gdyby policja się nim wtedy zainteresowała, nie byłoby zamachów - uważa dziennik.
Zbrodnia, której ofiarą padło dwa lata temu trzech mężczyzn, jest wspominana przez Bostończyków jako jedna z najbardziej okrutnych. Ofiary znaleziono 12 września 2011 roku w mieszkaniu na przedmieściach Bostonu z poderżniętymi gardłami - przypomina czwartkowy "NYT".
Mogli zapobiec tragedii?
Sprawa wciąż nie została wyjaśniona, ale zgodnie informacjami uzyskanymi od śledczych "jest coraz więcej dowodów na to, że w zbrodni brał udział Tamerlan Carnajew", jeden z podejrzanych o kwietniowe zamachy bombowe na mecie maratonu bostońskiego. "Gdyby śledztwo (w sprawie morderstwa z 2011 r.) było prowadzone energiczniej, to można by doprowadzić do zatrzymania Tamerlana przed zamachami bombowymi (z kwietnia 2013 r.), w których zginęły trzy osoby, a ponad 260 zostało rannych. Do zamachów mogłyby nigdy nie dojść" - pisze "NYT", powołując się na anonimowych przedstawicieli organów śledczych.
"Błędy i opieszałość policji"
Dziennik wskazuje na błędy i opieszałość policji. Krewni i przyjaciele krytykują śledczych, że zbyt szybko uznali potrójne zabójstwo za wynik porachunków gangów narkotykowych. Tamerlana, choć był bliskim przyjacielem jednej z ofiar i częstym gościem w mieszkaniu, gdzie dokonano zbrodni, ani razu nie przesłuchano - ani w charakterze podejrzanego, ani nawet osoby, która mogłaby pomóc w śledztwie. Tymczasem kilka osób bliskich zamordowanym zapewnia "NYT", że osobiście informowały policję o swych podejrzeniach wobec Tamerlana. Ówczesny prokurator stanowy, jak i rzeczniczka policji, odmówili komentarzy. Dwóch z zamordowanych mężczyzn to Żydzi. NYT przytacza spekulacje niektórych mediów żydowskich, że zabójstwa dokonano w 10. rocznicę zamachów terrorystycznych na World Trade Center w Nowym Yorku. Jeden z rozmówców "NYT" zapewnia, że informował policję, iż w gronie przyjaciół ofiar morderstwa było dwóch muzułmanów, w tym Tamerlan.
Zginął w strzelaninie
Tamerlan zginął w strzelaninie z policją podczas obławy po zamachach bombowych 19 kwietnia. Jego młodszy brat Dżochar, także podejrzany o te zamachy, stanął w środę po raz pierwszy przed federalnym sądem w Bostonie. Tuż przed aresztowaniem, gdy leżał ranny w ukryciu, ujawnił motywację swego działania, pisząc: "Rząd USA zabija naszych niewinnych cywilów. Nie mogę znieść takiej bezkarności.(...) My, muzułmanie, jesteśmy jednym ciałem, jeśli zranisz jednego, to ranisz nas wszystkich. Przestańcie zabijać niewinnych ludzi, to my przestaniemy". Wspólnikiem Tamerlana w zabójstwie z 2011 roku - jak podaje "NYT" - miał być natomiast przyjaciel, także czeczeński imigrant Ibragim Todashev, z którym razem uprawiali boks i sporty walki. Policja trafiła na ślad mężczyzn dopiero po zamachach bostońskich i przesłuchała Todasheva. Według źródeł "NYT" przyznał on, że razem z Tamerlanem dokonali morderstwa. Ale pod koniec maja został zastrzelony przez przesłuchującego go agenta FBI - przypomina gazeta. Okoliczności tej śmierci też nie zostały ostatecznie wyjaśnione. Media pisały, że agent działał w samoobronie, gdy Czeczen nagle się na niego rzucił.
Autor: db/ja / Źródło: PAP