Po fali krytyki władze Ukrainy usuneły ze swojej "czarnej listy" nazwiska sześciu dziennikarzy, w tym pracowników BBC. Najwyraźniej jest jednak na niej więcej nazwisk, które budzą zastrzeżenia, gdyż lista w ogóle zniknęła ze strony prezydenta Ukrainy, który podpisał dekret w sprawie wymierzenia sankcji wobec osób i firm zaangażowanych w rosyjską aneksję Krymu i konflikt w Donbasie.
O "znikającej liście" poinformowała internetowa gazeta "Ukraińska Prawda".
Lista zawierająca 388 nazwisk oraz 105 nazw firm widniała pod dekretem Petra Poroszenki w sprawie wprowadzenia sankcji wobec osób i firm, które - według władz w Kijowie - zaangażowały się w rosyjską aneksję Krymu oraz konflikt zbrojny w Donbasie.
Ukraińskie media relacjonują, że sporządzony spis najwyraźniej budził zastrzeżenia, gdyż został zdjęty z oficjalnej strony prezydenta Petra Poroszenki.
Pseudonimy, objęte sankcjami
Opublikowanie listy wywołało falę krytyki i oburzenia. Głos w sprawie zabrała BBC, gdyż na liście znalazło się trzech jej dziennikarzy, w tym korespondent w Rosji, producentka oraz operator.
Dziennikarze BBC trafili na listę obok redaktorów z rosyjskich prorządowych mediów, w tym telewizji Russia Today czy agencji informacyjnej Rossija Siegodnia, uznanych na Ukrainie za "tuby propagandowe".
Ukraińskie media informują o kolejnych "wpadkach" władz w Kijowie przy sporządzaniu "czarnej listy".
Portal podrobnosti.ua ukraińskiej telewizji Inter napisał o zamieszczeniu trzech pseudonimów, którymi posługiwali się dziennikarze łotewscy, którzy pracują w gazecie "Wiesti Siegodnia". Korespondentka rosyjskiej agencji RIA Nowosti w Kazachstanie Olga Kowalenko opowiadała Radiu Swoboda, że trafiła na listę, choć nie napisała ani jednego tekstu o Ukrainie.
- Nigdy nie napisałam ani jednej publikacji na temat Ukrainy, nigdy też nie wypowiadałam też opinii o sytuacji w tym kraju i nie zamierzam tego robić - uzasadniała.
Kowalenko twierdzi, że z Ukrainą łączy ją udział w forum dziennikarskim sprzed 6-7 lat i nic ponadto.
"Rzeczywiste lub potencjalne zagrożenie"
W obronie dziennikarzy objętych ukraińskimi sankcjami (na liście znalazło się 41 nazwisk) stanął międzynarodowy Komitet Obrony Dziennikarzy, przedstawiciele OBWE, a także Komisji Europejskiej.
Decyzję władz w Kijowie krytykowali także przedstawiciele OBWE oraz Komisji Europejskiej.
Po fali krytyki władze w Kijowie usunęły nazwiska sześciu europejskich dziennikarzy ze spisu, w tym trzech pracowników BBC.
W dekrecie prezydenta Petra Poroszenki decyzję uzasadniano "rzeczywistym lub potencjalnym zagrożeniem dla interesów narodowych, bezpieczeństwa narodowego, suwerenności oraz integralności terytorialnej Ukrainy".
Autor: tas\mtom / Źródło: Radio Swoboda, podrobnosti.ua