Hillary Clinton powoli przyjmuje do siebie, że nie ma już szans na zdobycie prezydenckiej nominacji Demokratów. Według źródeł w kongresie Clinton zasygnalizowała, że jest gotowa walczyć o wiceprezydenturę u boku swojego rywala Baracka Obamy.
Clinton miała złożyć taką deklarację podczas nieoficjalnej narady z grupą demokratycznych deputowanych do Izby Reprezentantów ze stanu Nowy Jork. Jedna z uczestniczek tego spotkania, Lydia Velasquez, powiedziała, że najlepszym sposobem zdobycia przez Obamę głosów Amerykanów pochodzenia latynoskiego i innych grup etnicznych jest wspólne kandydowanie z Clinton.
Jestem otwarta na taką propozycję, jeśli polepszyłoby to perspektywy partii w listopadzie. miała powiedzieć Hillary Clinton
- Jestem otwarta na taką propozycję, jeśli polepszyłoby to perspektywy partii w listopadzie - miała powiedzieć Clinton w relacji jednego z uczestników spotkania, który zastrzegł sobie anonimowość. Również przedstawiciele sztabu Clinton anonimowo donoszą, że jeszcze 3 czerwca wieczorem (czasu amerykańskiego) Clinton wycofa się z wyścigu o nominację. Jej szef sztabu wyborczego te doniesienia zdementował.
Teraz Dakota i Montana
Według obliczeń agencji Associated Press, Obama praktycznie zapewnił sobie już głosy wystarczającej liczby delegatów na konwencję krajową Demokratów, która zadecyduje o nominacji kandydata na prezydenta. Aby uzyskać nominację potrzebne są głosy 2118 delegatów. Obamie brakuje ok. 40 delegatów natomiast Clinton aby osiągnąć ten pułap musiałaby zdobyć jeszcze poparcie ok. 200 delegatów. We wtorkowych prawyborach w Dakocie Południowej i Montanie można pozyskać w sumie 31 delegatów.
Ok. 200 z prawie 800 superdelegatów jest niezdecydowanych. Wśród obserwatorów przeważa jednak przekonanie, że superdelegaci nie poprą kandydata, który będzie miał mniej głosów delegatów zwykłych (czyli Clinton), gdyż wywołałoby to bunt w partii. Jeden z superdelegatów, były prezydent Jimmy Carter już zapowiedział, że poprze Obamę.
Źródło: PAP, tvn24.pl