- To była rzeź. Wszędzie leżały ciała, ze ścian spływała krew - mówią reporterowi Reutera świadkowie masakry w afgańskiej prowincji Kandahar. - Żołnierze strzelali na oślep, śmiali się, byli pijani - opowiada jeden z nich, Agha Lala. Oficjalne źródła twierdzą, że sprawcą był jeden amerykański żołnierz. Nikt nie wspominał też, że był on pijany. Świadkowie, do których dotarł Reuters mówią, że było inaczej. W strzelaninie zginęło 16 osób, a 30 zostało rannych.
Sąsiedzi i krewni ofiar masakry w wiosce w prowincji Kandahar mówią, że amerykańscy żołnierze zjawili się około 2 w nocy. Weszli do ich domów i otworzyli ogień. - Widziałem wszystkich moich jedenastu krewnych zabitych, w tym moich dzieci i wnuków - mówi przez łzy Reuterowi Haji Samad. Tłumaczy, że przeżył, bo dzień wcześniej opuścił wioskę.
Mężczyzna opowiada, że całe ściany w jego domu były poplamione krwią. - Oni (Amerykanie) wylali chemikalia na ciała i spalili je - mówi Samad.
"Byli jak pijani"
Z kolei inny z mieszkańców wioski - 40-letni Agha Lala wspomina, że obudziły go strzały. - Patrzyłem na nich spod ściany przez chwilę. Wtedy oni otworzyli w moją stronę ogień. Kule uderzyły w ścianę. Oni się śmiali, to nie było normalne. To wyglądało tak, jakby byli pijani - powiedział Lala.
I tak relacjonował widok, jaki zastał w jednym z domów swoich sąsiadów. - To była rzeź. Wszędzie leżały ciała, były podziurawione od kul. Amerykanie nazywają siebie siłami wsparcia - to są bestie, gorsze od talibów. Tylko w jednym domu we wsi nie było kul i ścian splamionych krwią - dodaje.
Nie żyją całe rodziny
Także 20-letni Jan Agha (pisownia oryginalna - red.) wspomina, że z łóżka wyrwały strzały. Widział jak jego ojciec, zdenerwowany, wygląda przez okno. Wtedy rozległ się hałas kolejnych strzałów. Mężczyzna został trafiony w twarz i szyję. Zmarł natychmiast.
Agha opowiada, że żołnierze weszli na chwilę do jego domu. Mówił, że czekał w milczeniu, a ta chwila wydawała mu się wiecznością. Położył się na podłodze i udawał martwego. - Amerykanie stali w domu tylko przez chwilę. Byłem bardzo przerażony - powiedział Reuterowi. - Moja matka została trafiona w twarz, w oko. Była nie do rozpoznania. Mój brat w głowę i klatkę piersiową. Nie żyje też moja siostra - mówi 20-latek.
Oburzenie świata
Relacji świadków masakry nikt nie potwierdza. Trudno też zweryfikować ich prawdziwość. Głęboki żal z powodu niedzielnego zdarzenia wyraził prezydent USA Barack Obama. Obama podkreślił, że zachowanie żołnierza nie ma nic wspólnego z charakterem amerykańskiej armii i przypomniał o szacunku USA dla Afgańczyków.
Z kolei szef Pentagonu Leon Panetta telefonicznie złożył kondolencje prezydentowi Afganistanu Hamidowi Karzajowi. Oświadczył też w komunikacie, że "potępia ten akt przemocy i jest zszokowany i zasmucony faktem, że przypuszczalnie popełnił go członek amerykańskiej armii, który w oczywisty sposób działał poza wiedzą dowódców". Podkreślił, że podejrzany jest już w areszcie, a śledztwo jest w toku. Prezydent Karzaj w reakcji na doniesienia z Kandaharu stwierdził, że "popełniona zbrodnia była morderstwem z premedytacją" i zażądał natychmiastowych wyjaśnień od USA.
Źródło: Reuters