Tygrysów bengalskich żyje już tylko garstka. Zoolodzy szacują ich populację na około 440 sztuk. Dlatego władze Bangladeszu prowadzą twardą politykę ochrony tych dzikich kotów.
"Wzywajcie strażników"
I za nic mają, że biedni mieszkańcy Bangladeszu, nękanego przez gwałtowne cyklony, coraz częściej szukają jedzenia i wody pitnej w lasach. W lasach, czyli tam, gdzie żyją tygrysy. I narażają się na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Bowiem zgodnie z prawem, w przypadku ataku drapieżnika, władze zalecają wezwanie leśnika zaopatrzonego w paralizator. Aby udało mu się uratować człowieka, tygrys musiałby sobie uciąć drzemkę, bo przedarcie się przez las może zająć strażnikowi nawet 12 godzin.
Bilans strat po obu stronach jest tragiczny. W 2009 tygrysy zabiły ok. 30 osób. Przez ludzi zginęły w tym czasie trzy tygrysy spośród niewielkiej populacji.
Źródło: france24.com
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu