Chińskie wojsko tuż przy granicy z Hongkongiem. Zdjęcie satelitarne


Nawet kilkaset chińskich pojazdów wojskowych zaparkowanych na terenie i wokół stadionu w graniczącym z Hongkongiem Shenzhen widać na zdjęciach satelitarnych opublikowanych w środę - podała agencja AP. W Hongkongu od kilku miesięcy trwają antyrządowe demonstracje, a w ostatnich dniach media zwracają uwagę na zwiększoną aktywność armii Chin przy granicy.

Na obrazach satelitarnych, wykonanych w poniedziałek przez Maxar WorldView, widać co najmniej 500 transporterów i innych pojazdów na terenie i w pobliżu stadionu piłkarskiego w Centrum Sportu Zatoki Shenzhen, kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Hongkongiem - podała amerykańska agencja AP.

W poniedziałek dziesiątki należących do Zbrojnej Policji Ludowej ciężarówek i innych pojazdów były zaparkowane w pobliżu kompleksu sportowego - podał hongkoński dziennik "South China Morning Post". Przy wejściu stali funkcjonariusze w mundurach maskujących, którzy nie odpowiadali na pytania, czy są w mieście w związku z manewrami, ale nie blokowali cywilom dostępu do obiektu.

Shenzhen Google Maps

Trump: Chiny kierują wojsko na granicę z Hongkongiem

Inne zdjęcia i nagrania przedstawiające rzekomo konwoje Zbrojnej Policji Ludowej, zmierzające do Shenzhen, obiegają od soboty media społecznościowe. Według państwowej chińskiej prasy w mieście planowane są duże ćwiczenia, a zdaniem części ekspertów obecność sił ma na celu wystraszenie demonstrantów.

6 sierpnia policja w Shenzhen opublikowała nagranie, na którym widać funkcjonariuszy ćwiczących rozganianie ulicznych demonstracji, podobnych do tych, jakie mają miejsce w Hongkongu. Według oficjalnych informacji w ćwiczeniach uczestniczyło 12 tys. policjantów.

Prezydent USA Donald Trump napisał w nocy z wtorku na środę na Twitterze, powołując się na dane amerykańskiego wywiadu, że rząd Chin kieruje żołnierzy na granicę z Hongkongiem. "Wszyscy powinni zachować spokój i być bezpieczni" - dodał.

Zbrojna Policja Ludowa jest częścią chińskich sił zbrojnych i podlega pod Centralną Komisję Wojskową (CKW), a nie pod ministerstwo bezpieczeństwa publicznego, które zarządza siłami policyjnymi. Jej podstawowym zadaniem w czasie pokoju jest ochrona bezpieczeństwa wewnętrznego, w tym ochrona budynków rządowych oraz egzekwowanie prawa, szczególnie w przypadku zamieszek czy zagrożenia terrorystycznego. Pełni ona też funkcję żandarmerii, a w czasie wojny może służyć jako wsparcie dla wojsk lądowych.

"Rząd centralny powtarzał, że będzie ingerował, tylko jeśli dojdzie do dużych zamieszek"

Wśród obserwatorów nasilają się obawy, że Pekin może się zdecydować na zbrojną interwencję, by spacyfikować antyrządowe protesty, które pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do Chin w 1997 roku. Wielu komentatorów podkreśla, że skutki takiej interwencji mogłyby być katastrofalne zarówno dla Hongkongu, jak i dla Chin. Przypominałaby ona opinii publicznej krwawe stłumienie przez wojsko prodemokratycznych demonstracji na placu Tiananmen w Pekinie w 1989 roku.

Pracujący w Pekinie ekspert w dziedzinie wojskowości Zhou Chenming powiedział gazecie, że oddziały zwarte policji regularnie urządzają ćwiczenia, więc nie powinno to wzbudzać nerwowości. "Rząd centralny wielokrotnie powtarzał, że będzie ingerował, tylko jeśli dojdzie do dużych zamieszek, a rząd Hongkongu dobrowolnie poprosi o pomoc" - ocenił.

Zdaniem politologa z Uniwersytetu Nauki i Techniki Dixona Minga zgromadzenie sił w Shenzhen to element "taktyki wojny psychologicznej" chińskiego rządu. "Te ćwiczenia są nieodłączną częścią dobrze skoordynowanej próby wywarcia przez Pekin presji na protestujących i na społeczeństwie, by natychmiast zrezygnowali ze swoich pięciu postulatów, w tym żądania powszechnych wyborów" - powiedział Ming.

Pekin: protesty na lotnisku nie różnią się od terroryzmu

We wtorek wieczorem do chaotycznych starć między demonstrantami a policją doszło po raz pierwszy na lotnisku międzynarodowym w Hongkongu, jednym z największych portów lotniczych na świecie pod względem obsługi liczby pasażerów. Z powodu protestów odwołano setki lotów. W czasie interwencji policjanci użyli gazu pieprzowego i pałek.

Biuro ds. Hongkongu i Makau - najwyższy rządowy organ odpowiedzialny za zarządzanie tymi dwoma specjalnymi regionami administracyjnymi Chin - potępiło działania protestujących na lotnisku, w tym brutalny atak na dziennikarza i innego mężczyznę z Chin kontynentalnych. Określono to jako "działania kryminalne zbliżone do terroryzmu".

Biuro łącznikowe centralnego rządu ludowego ChRL w Hongkongu oceniło natomiast, że uczestnicy protestu na lotnisku niczym nie różnią się od terrorystów.

Działania protestujących potępiła również hongkońska policja, która napisała w komunikacie, że duża grupa "zatrzymała, nękała i atakowała osobę odwiedzającą i dziennikarza, wyrządzając im krzywdę fizyczną i psychiczną". Policja wkroczyła, by pomóc służbom medycznym dotrzeć do jednego z przetrzymywanych mężczyzn - wyjaśniono.

Część protestujących podejrzewała, że mężczyzna ten jest działającym pod przykryciem agentem służb specjalnych lub policjantem z Chin kontynentalnych. Drugi jest natomiast hongkońskim korespondentem związanego z Komunistyczną Partią Chin (KPCh) dziennika "Huanqiu Shibao" oraz jego anglojęzycznej wersji "Global Times". Jego tożsamość potwierdził na Twitterze redaktor naczelny gazety Hu Xijin.

Hongkong w kryzysie

Trwające od czerwca demonstracje, rozpoczęte się w proteście przeciwko projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego, pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do ChRL w 1997 roku. Pod presją masowych demonstracji władze zawiesiły prace nad projektem, ale nie wycofały go całkowicie, czego domagają się protestujący.

Po wielu tygodniach demonstracji protestujący domagają się także powszechnych wyborów i uwolnienia osób zatrzymanych w związku z manifestacjami, wycofania określenia "zamieszki" na określenie tych protestów oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań policji.

Protesty w Hongkongu w związku z planami zmian w prawie ekstradycyjnymPAP

Autor: ft//kg / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: