Chce zrezygnować, deputowani mu nie dają


Rada Najwyższa Ukrainy odmówiła rozpatrzenia wniosku o dymisję przewodniczącego parlamentu Wołodymyra Łytwyna, a podanie o dymisję, złożone przez jego zastępcę, opozycjonistę Mykołę Tomenkę, zostanie rozpatrzone w ciągu 10 dni.

Głosowanie nad ustąpieniem Łytwyna nie weszło nawet do porządku obrad. Wystąpiła przeciwko temu rządząca Partia Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza oraz Ludowa Partia, na której czele stoi przewodniczący Rady Najwyższej. Deputowani większości tłumaczyli, że bez włączenia do porządku obrad, sprawa dymisji przewodniczącego nie może być rozpatrywana.

W przypadku Tomenki inny wiceprzewodniczący parlamentu, komunista Adam Martyniuk, wytłumaczył, że zgodnie z regulaminem deputowani mają na rozpatrzenie podania 10 dni. Tomenko zażądał, by jego dymisja została poddana pod głosowanie natychmiast.

Sami chcą zrezygnować

Łytwyn i Tomenko podali się do dymisji, gdy Rada Najwyższa przegłosowała we wtorek ustawę językową, która faworyzuje język rosyjski. Zdaniem opozycji dokument ten jest pierwszym krokiem do zrównania jego statusu z językiem ukraińskim, będącym obecnie jedynym językiem państwowym. Opozycja twierdzi, że głosowanie nad ustawą zostało sfałszowane, gdyż tego punktu nie było w porządku obrad. Podczas głosowania w sali obrad Rady Najwyższej Ukrainy nie było także przewodniczącego Łytwyna, który twierdzi, iż został w tym czasie wezwany do administracji prezydenckiej. - Zostałem oszukany. Oszukany został cały naród ukraiński - oświadczył Łytwyn w środę rano, informując parlamentarzystów, że podaje się do dymisji. W tym samym czasie dymisję złożył także jego zastępca Tomenko.

- Moje dalsze przebywanie w takim prezydium Rady Najwyższej jest bezzasadne i niemożliwe. (...) Jeśli chcemy bronić naszych interesów narodowych i języka ojczystego, to nie można podpisywać ustawy, którą uchwalono z naruszeniem konstytucji i regulaminu parlamentu - powiedział Tomenko.

Kontrowersyjna ustawa i starcia

Ustawa o językach, przyjęta z inicjatywy Partii Regionów, wywołała protesty zwolenników opozycji, która zablokowała wejście do Domu Ukraińskiego w Kijowie. W środę miała się tam odbyć doroczna konferencja prasowa prezydenta Janukowycza, którą w związku z protestami odwołano. Milicyjne siły specjalne, które próbowały przepędzić w środę opozycję spod Domu, natknęły się na jej silny opór, w związku z czym użyto gazu łzawiącego. Jego ofiarą padł m.in. słynny bokser Witalij Kliczko, który stoi na czele współpracującej z opozycją partii UDAR (Cios). Protest opozycji wraz z głodówką kilku deputowanych opozycyjnych wciąż trwa.

Preferencje dla rosyjskiego

Przyjęta we wtorek ustawa o podstawach polityki językowej daje preferencje językowi rosyjskiemu we wschodniej części kraju. Gdyby dokument ten wszedł w życie, to w regionach, gdzie istnieją duże skupiska mniejszości narodowych (ponad 10 procent miejscowej ludności), dopuszcza się używanie w życiu publicznym języka tych mniejszości. Na mocy nowej ustawy język rosyjski byłby regionalnym językiem w 13 z 27 regionów Ukrainy, w tym w Kijowie i Sewastopolu. Krymsko-tatarski (krymski) stałby się regionalnym językiem na Krymie, węgierski - w regionie zakarpackim, a rumuński - w obwodzie czerniowieckim. Według ekspertów miejsce języka rosyjskiego w życiu publicznym na Ukrainie jest problemem zarówno społecznym, jak i politycznym. Znaczna grupa obywateli średniego i starszego pokolenia (głównie na wschodzie i południu kraju) nie mówi bowiem ani nie pisze po ukraińsku. Dla środowisk narodowodemokratycznych eliminacja języka rosyjskiego jest pierwszoplanowym celem politycznym, natomiast środowiska komunistyczne i rusofilskie dążą do nadania rosyjskiemu statusu równorzędnego języka państwowego, otwarcie deklarując, że ma to być krok wymierzony w "ukraiński nacjonalizm".

Autor: mtom/k / Źródło: PAP