Jak oświadczył przewodniczący Krajowej Komisji Wyborczej Tibisay Lucena, po przeliczeniu 94,2 proc. głosów, za przyjęciem poprawki do konstytucji znoszącej maksymalną liczbę kadencji prezydenta i innych wybieralnych funkcjonariuszy państwowych głosowało 54,36 proc. uczestników referendum. Przeciwnych było 45,63 proc. głosujących. W wyborach udział wzięło w sumie 6,3 mln osób.
Gdyby Chavez przegrał referendum, w 2012 roku nie mógłby się już ubiegać o najwyższy urząd w państwie.
"Niech żyje rewolucja!"
Natychmiast po ogłoszeniu wyników niebo nad Caracas rozświetliły fajerwerki. Rozległy się wybuchy petard, a ulice wypełniły tłumy zwolenników Chaveza. On sam pojawił się na balkonie pałacu prezydenckiego, gdzie wzniósł okrzyk: "Niech żyje rewolucja!" po czym odśpiewał wraz ze zgromadzonym tłumem hymn narodowy.
Uczeń Fidela
54-letni Chavez, który za swego mentora uważa kubańskiego przywódcę Fidela Castro, chce jednak pozostać u władzy co najmniej do 2019 roku. Mówi, że potrzeba mu tyle czasu, by jego rewolucja mocno się zakorzeniła. Wierzy, że zwycięstwo w niedzielnym referendum umocni jego mandat do tworzenia socjalistycznego państwa i rzucenia Waszyngtonowi wyzwania w Ameryce Łacińskiej.
Chavez już raz, w 2007 roku, bez powodzenia próbował w drodze referendum znieść ograniczenia konstytucyjne długości sprawowania przez niego władzy.
Wenezuela podzielona
Wenezuelczycy są głęboko podzieleni w ocenie prezydenta. Zwolennicy Chaveza argumentują, że zapewnił on ubogiej ludności tanią żywność, bezpłatną oświatę i lepszą opiekę zdrowotną. Obawiają się, że jego przegrana oznaczałaby utratę tych zdobyczy.
Przeciwnicy wskazują, że Chavez skupił w swoim ręku zbyt wielką władzę kontrolując sądy, parlament i system wyborczy. Usunięcie konstytucyjnych ograniczeń regulujących liczbę kadencji mogłoby - ich zdaniem - umożliwić mu stanie się dyktatorem i przekształcić Wenezuelę w drugą Kubę.
Źródło: Reuters, PAP, rian.ru, TVN24