Cel po "dniu w pracy": Szybko zapomnieć

Aktualizacja:
Byli snajperzy niechętnie mówią o pracy
Byli snajperzy niechętnie mówią o pracy
Fakty TVN
Byli snajperzy niechętnie mówią o pracyFakty TVN

Przez lata jego nazwisko, zawód i osiągnięcia były ściśle chronioną tajemnicą. Dziś może o nich przeczytać cała Ameryka, wkrótce cały świat, ponieważ "najskuteczniejszy snajper w historii Ameryki", jak o nim mówią, właśnie wydał książkę. Jednak wielu jego kolegów po fachu, o ile chcą już rozmawiać o tym, co robili mówią głównie, że chcą zapomnieć.

Chris Kyle, były żołnierz Navy Seals, czyli słynnych "fok", a obecnie autor książki "Amerykański snajper", do niedawna nie pokazywał twarzy. Przeciwnicy mówili o nim "Diabeł", "Diabeł z Ramadi" czy "Zabójczy strzelec". Koledzy z armii używają raczej określenia "Legenda".

Kyle czterokrotnie był na misjach w Iraku, w trakcie 10-letniej służby zabił 160 wrogów. Najsłynniejszy celny strzał oddal z odległości blisko dwóch kilometrów, a talibowie za jego głowę wyznaczyli 20 tys. dolarów nagrody. W swojej książce wspomina m.in., jak kilka razy został postrzelony, jak raniły go odłamki min pułapek, czy to, jak zawalił sie na niego mur po wybuchu bomby. Opisuje też konkretne akcje na ulicach Bagdadu. Nazwisk większości kolegów z oddziału nie ujawnia.

"Raczej się o tym nie myśli"

Tomasz Kloc ze Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych Na Misjach Poza Granicami RP tłumaczy, że o takich ludziach się nie mówi. - Dopóki działają, mają działać w tzw. komforcie psychicznym - wyjaśnia. Ale nawet po zakończeniu służby nie wszyscy żołnierze do zadań specjalnych chcą ujawniać twarz i o swoim zawodzie rozmawiają niechętnie. Głównie, jak podkreślają, "ze względu na konsekwencje swojego zachowania. Ale nie tylko. - Nie wiem, czy można dalej funkcjonować myśląc o tym, co się kiedyś zrobiło i co było tym rozwiązaniem ostatecznym. Raczej się o tym nie myśli - tłumaczy anonimowo były snajper GROM.

Jak mówią żołnierze, szkolenie snajpera nigdy się nie kończy. Muszą mieć silną psychikę, być odporni na stres i potrafić działać w każdych warunkach. Często przez kilkanaście dni. W czasie akcji nie też ma szans na kontakt z rodziną, bo sygnał telefonu komórkowego może być namierzony. Zostaje też kwestia najważniejsza, czyli oddanie strzału. Jak podkreśla jednak gen. Roman Polko, były dowódca GROM, jest to ostateczność, bo główne zadanie snajpera to obserwacja i pomoc innym oddziałom. Przeciwnika eliminuje się w sytuacji zagrożenia. - To nas odróżnia od pospolitych bandytów - mówi.

Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN