Całun na oczach świata

Aktualizacja:
Całun Turyński zostanie pokazany po raz pierwszy od dekady
Całun Turyński zostanie pokazany po raz pierwszy od dekady
ENEX
Całun Turyński zostanie pokazany po raz pierwszy od dekadyENEX

Po dekadzie Całun Turyński ponownie zostanie ukazany wiernym. "Milczący świadek zmartwychwstania" - jak mówił o nim Jan Paweł II - nie przestaje przy tej okazji budzić nie tylko gorącego zainteresowania, ale i kontrowersji. Ostatnie wywołali piemonccy salezjanie - na kilka dni przed wystawieniem całunu ogłosili, że będą do jego podziwiania sprzedawać okulary 3D.

Żart, niefortunna wpadka, niepotrzebny gest - oceny nietypowej akcji duchownych są mało pochlebne. Od inicjatywy odcięła się nawet turyńska archidiecezja, a stojący na jej czele kardynał Severino Poletto wprost przyznał, że okulary na nic się zdają. Mimo to, księża salezjanie nie rezygnują i będą oferować dwa rodzaje okularów stereoskopowych - jeden dla krótkowidzów, drugi dla reszty.

Nie ta głębia?

- Z całą pewnością widzenie stereoskopowe nadaje obrazom pewną głębię, ale nie jestem pewny czy to właśnie o taką głębię chodzi powiernikom całunu - komentuje specjalista od optyki, fizyk dr Aleksander Dragan w rozmowie z tvn24.pl. I zdecydowanie wyklucza możliwość ujrzenia nowych obrazów, czy wcześniej niezauważanych szczegółów na powierzchni płótna dzięki okularom 3D.

Dodaje natomiast, że świeży sposób widzenia tkaniny, w którą miał być zawinięty Jezus po ukrzyżowaniu i z której miało się dokonać jego wniebowstąpienie, pobudzi pewnie wyobraźnię oglądających i pozwoli im spojrzeć na całun w nowy sposób.

Choć pomysł salezjanów zaskoczył nawet ich kościelnych zwierzchników, to już sama koncepcja trzech wymiarów obrazu z płótna nie jest nowością. Podczas rozpoczętych w 1978 roku szerokich badań tkaniny, zespół amerykańskich naukowców stwierdził, że przedstawienie postaci na całunie ma charakter trójwymiarowy.

Przy każdym odsłonięciu Całun Turyński odwiedzają miliony osób. Podczas jego pokazania w 1978 roku, zobaczyły go ponad 3 miliony Zenon Ziółkowski

Wielka chwila

Technologiczne nowinki to dla wiernych rzecz w tej chwili najwyżej drugorzędna. Odsłonięcie Całunu Turyńskiego to bowiem uroczystość bardzo rzadka. Dlatego nie ominie jej również głowa Kościoła Rzymskokatolickiego, papież Benedykt XVI. Ojciec Święty do Katedry św. Jana Chrzciciela przybędzie 2 maja.

- To jest ogromne wydarzenie - mówi tvn24.pl Zenon Ziółkowski, polski specjalista od całunu, członek Studium Syndonologicznego - dyscypliny teologicznej zajmującej się wyłącznie badaniami nad płótnem przechowywanym w Turynie. - Przy każdym odsłonięciu Całun Turyński odwiedzają miliony osób. Podczas jego pokazania w 1978 roku, zobaczyły go ponad 3 miliony - wyjaśnia Ziółkowski.

Także w tym roku do Turynu przybędą prawdziwe tłumy wiernych. Na razie swą obecność między 10 kwietnia a 23 maja, kiedy to całun zostanie ponownie schowany w katedrze, potwierdziło około 1,5 mln osób. Każda z nich ma prawo obejrzeć tkaninę z bliska. Dla wiernych kontakt z całunem jest bowiem przeżyciem mistycznym.

Prawdziwy?

Od wieków debatuje się na temat autentyczności całunu. Najgłośniejszym głosem w tej dyskusji na przestrzeni ostatnich dekad były słynne badania przeprowadzone w latach 80. XX w. przy zastosowaniu radioizotopu węgla C14. W 1988 roku trzy niezależne zespoły badawcze z Oksfordu, Zurychu i Uniwersytetu Arizony w Tucson po zbadaniu próbki całunu stwierdziły, że pochodziła ona z XIII-XIV wieku naszej ery, nie mogła więc być materiałem, w który zawinięto ciało Chrystusa.

Te doniesienia na długo zdominowały debatę wokół tkaniny. Kiedy wrzawa wokół sensacji cichła, pojawiały się jednak głosy krytyczne wobec poprawności przeprowadzonych badań. Kolejne ustalenia z lat 90. i początku XXI wieku konsekwentnie obalały tezę o średniowiecznym rodowodzie całunu. Obecnie większość zespołów badawczych zajmujących się płótnem uważa, że w 1988 roku źle pobrano fragment tkaniny i zamiast części samego Całunu Turyńskiego, przeanalizowano włókna z łaty przypiętej do niego w XIII wieku.

Wiara pod szkiełkiem i okiem

- Dzisiaj nie ma żadnych wątpliwości, że tkanina jest prawdziwa i pochodzi z I wieku n.e. Tajemnicą pozostaje, czy zawinięty był w nią Chrystus, czy ktoś inny. Za Chrystusem przemawia prawie wszystko - tłumaczy Ziółkowski. Przyznaje jednak, że o pewności nie może być mowy. Badanie autentyczności tkaniny opiera się wyłącznie o przesłanki, nie dowody.

Także Mechtild Flury-Lemberg, która kierowała renowacją płótna przed 8 laty, powiedziała we włoskiej telewizji RAI, że nie można podważyć faktu, że pochodzi ono z I wieku. Nie ma jednak pewności, że zawinięty był w niego Jezus.

"Milczący świadek zmartwychwstania"

W trwającej od wieków debacie o autentyczności tkaniny, Kościół oficjalnie nie zabiera głosu. Przywołuje się jednak słowa Jana Pawła II, który w kwietniu 1980 roku podczas homilii nazwał całun "milczącym świadkiem Paschy: męki, śmierci i zmartwychwstania". - To świadek niemy, ale niezwykle wymowny - mówił polski papież.

Dla człowieka wierzącego istotne jest przede wszystkim to, że Całun to zwierciadło Ewangelii. (...) Jest znakiem naprawdę niezwykłym, odsyłającym do Jezusa, prawdziwego Słowa Ojca, i wzywającym człowieka, by naśladował w życiu przykład Tego, który oddał za nas samego siebie Jan Paweł II

18 lat później, po odsłonięciu tkaniny w 1998 roku w Turynie JP II mówił: "Dla człowieka wierzącego istotne jest przede wszystkim to, że Całun to zwierciadło Ewangelii. (...) Jest znakiem naprawdę niezwykłym, odsyłającym do Jezusa, prawdziwego Słowa Ojca, i wzywającym człowieka, by naśladował w życiu przykład Tego, który oddał za nas samego siebie".

Dlatego Całun Turyński - choć ze wszystkich kościelnych relikwii przebadany najdokładniej - jest i pozostanie domeną wiary, a nie nauki.

Źródło: tvn24.pl, Bild.de

Źródło zdjęcia głównego: ENEX