Były doradca Putina ostrzega przed prowokacjami. "Będą ginąć obywatele Rosji"


Andrej Iłłarionow, były główny doradca Władimira Putina, w wywiadzie dla portalu "Global Post" stwierdził, że to, co się dzieje na Ukrainie, jest częścią planu prezydenta Rosji, który wcale nie stracił kontaktu z rzeczywistością jak chce Angela Merkel, a realizuje projekt wywołania wojny domowej u sąsiadów. Wszystko po to, by obalić rząd w Kijowie. Iłłarionow twierdzi, że wkrótce w wyreżyserowanych atakach na Krymie zaczną ginąć rosyjscy obywatele.

Andrej Iłłarionow, doradca Putina do 2005 r., a dziś analityk i uniwersytecki wykładowca mieszkający w Stanach Zjednoczonych, powiedział w wywiadzie dla portalu - powołując się na swoje źródła w Rosji - że "oddziały specnazu przygotowują już na Ukrainie prowokacje".

Specnaz ma jedną misję

Jego zdaniem największym problemem na Ukrainie nie są w tej chwili tituszki sprowadzani z innych regionów kraju, ani "turyści" z Rosji mający protestować na ulicach, a przeszkoleni żołnierze sił specjalnych, których misją jest otwarcie ognia i zabicie rosyjskich cywilów i żołnierzy".

"W tej chwili na Krymie stacjonują już oddziały specjalne 22. brygady armii rosyjskiej i w kolejnych dniach powinniśmy się spodziewać wyreżyserowanych ataków na rosyjskich żołnierzy i cywilów" - powiedział Iłłarionow w wywiadzie.

Putin chce obalić rząd w Kijowie

Iłłarionow twierdzi nawet, że Władimir Putin "chce obalić rząd w Kijowie i doprowadzić do wojny domowej na Ukrainie, bo prawda jest taka, że ani Obama, ani reszta zachodniego świata nic z tym nie zrobi".

Zdaniem byłego doradcy ekonomicznego prezydenta, inwazja na Ukrainie "opłaca mu się bardziej niż ryzyko z nią związane". Putin "zrobi wszystko, by Ukraina wróciła w orbitę wpływów Moskwy, a gdy przyłączy do Rosji słoneczny Krym, dokona czegoś, czego nie zrobił nikt. Rosjanie będą mu wdzięczni, a wtedy będzie rządził na wieki" - referuje słowa Iłłarionowa "Global Post".

Scenariusz Stalina z Finlandii?

Obecny przeciwnik Putina sądzi, że prezydent Rosji chce powtórzyć manewr Józefa Stalina, który w 1939 r. wykorzystał prowokację ostrzeliwując własnych strażników na przejściu z Finlandią. Dzięki temu mógł wkroczyć do kraju i zająć jego terytorium, bo było mu ono potrzebne do lepszej ochrony Leningradu oddalonego zaledwie 25 km od granicy państwa.

Iłłarionow twierdzi, że Putin jest w stanie zabijać swoich pobratymców, bo robił to już wcześniej. W 1999 r., gdy w rosyjskich miastach, m.in. Moskwie i Wołgodońsku potężne eksplozje doprowadziły do zawalenia budynków mieszkalnych i śmierci 300 osób, rosyjska opinia publiczna słysząca, że za zamachami stoją czeczeńscy separatyści tym razem poparła (inaczej niż w połowie lat 90-tych) wojnę w Czeczenii. To było wtedy celem Putina - stwierdził Iłłarionow. Były doradca Putina dodaje oczywiście, że nigdy nie przedstawiono niepodważalnych dowodów na potwierdzenie tezy o przygotowaniu zamachów przez służby bezpieczeństwa, ale niezależna komisja próbująca wyjaśnić tę sprawę napotkała przez lata tyle przeszkód i spotkała się z taką ilością gróźb, że "można z powagą" uznać, że Rosjanie maczali w tym palce.

Autor: adso//gak / Źródło: Global Post

Tagi:
Raporty: