Byli agenci Stasi pracują w... urzędzie ds. akt Stasi

 
Dla szefa urzędu ds. akt Stasi Rolanda Jahna obecność tam byłych agentów to "policzek wymierzony ofiarom reżimu".
Źródło: wikipedia.org

Historyczna kpina po niemiecku ma się niedługo skończyć. Jak zapowiedział polityk liberalnej FDP Reiner Deutschmann, Pracownicy Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwa w dawnej NRD, zatrudnieni obecnie w niemieckim urzędzie ds. akt Stasi, zostaną przeniesieni na inne stanowiska w administracji państwowej.

W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla regionalnej gazety "Mitteldeutsche Zeitung" Deutschmann poinformował, że frakcje parlamentarne chadecko-liberalnej koalicji przygotowały projekt nowelizacji ustawy o aktach Stasi.

"Policzek wymierzony ofiarom reżimu" prawa

Zostanie do niej wprowadzony zapis, zakazujący zatrudniania byłych oficjalnych bądź nieoficjalnych pracowników Stasi w urzędzie, sprawującym pieczę nad aktami dawnej NRD-owskiej bezpieki. W instytucji tej pracuje obecnie 47 osób, które w czasach NRD były na etacie Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwa.

Pomnik przed budynkiem archiwów Stasi w Berlinie (fot. wikipedia.org)
Pomnik przed budynkiem archiwów Stasi w Berlinie (fot. wikipedia.org)
Źródło: wikipedia.org

Planowana nowelizacja to efekt zabiegów nowego szefa urzędu ds. akt Stasi Rolanda Jahna, który uznał, że obecność byłych agentów w instytucji służącej rozliczeniu z komunistyczną przeszłością to "policzek wymierzony ofiarom reżimu".

Ustawa sprzeczna z konstytucją?

Niemiecka opozycja ma jednak spore wątpliwości co do nowej regulacji, bo - według jej inicjatorów - miałaby ona działać wstecz i objąć osoby zatrudnione w urzędzie ds. akt Stasi od dwudziestu lat. Zdaniem wiceprzewodniczącego Bundestagu socjaldemokraty Wolfganga Thierse taka ustawa byłaby sprzeczna z konstytucją.

Z kolei w opinii posłanki postkomunistycznej Lewicy Luc Jochimsen planowana nowelizacja to zwykły populizm.

Przydatna wiedza

Dawnych pracowników wschodnioniemieckiej bezpieki zatrudniano w urzędzie ds. akt Stasi często dlatego, bo pierwszy szef tej instytucji Joachim Gauck uważał, że przydatna jest ich wiedza na temat archiwów i działania komunistycznych służb. Obecność tych osób w urzędzie budzi kontrowersje od kilku lat, ale władze instytucji wskazywały, że wykonują one swoje obowiązki bez zarzutu, nie zataiły przeszłości przed pracodawcą i dlatego nie ma podstaw do ich zwolnienia.

Jak pisze agencja dpa, ze sporządzonej dla urzędu ds. akt Stasi ekspertyzy wynika, że wprawdzie osobom tym nie można wypowiedzieć umowy o pracę, ale możliwe jest przeniesienie na stanowiska w innych instytucjach państwowych.

Źródło: "Jerusalem Post"

Czytaj także: