Rzut butami w polityka stał się najwyraźniej popularną formą protestu. Ostatnią ofiarą obuwniczego ataku był prezydent Sudanu Omar al Baszir.
W kierunku sudańskiego polityka obuwie poleciało podczas konferencji w Chartumie. Według świadków niczym niewyróżniający się uczestnik konferencji zdjął nagle but i rzucił w kierunku prezydenta.
"Pocisk" nie trafił w cel, a zamachowiec natychmiast został obezwładniony przez co najmniej dziesięciu ochroniarzy Baszira. Według świadków wszyscy byli zszokowani atakiem na polityka ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne w Darfurze.
Obecni na konferencji dziennikarze natychmiast zostali pozbawieni swojego sprzętu, tak by wiarygodna stała się wersja rządu. Według niej o żadnym rzucie butem nie było mowy.
Prezydencki rzecznik oświadczył, że mężczyzna chciał tylko przekazać Baszirowi list. Informacji o zatrzymaniu mężczyzny rzecznik jednak nie zaprzeczył.
But ciężką obrazą
W kulturze arabskiej, do której zalicza się większość Sudanu, rzut butem jest nielada obrazą. Niegrzeczne jest nawet pokazanie komuś swoich podeszw, a co dopiero rzucić butem w twarz.
Właśnie dzięki temu obyczajowy wydźwięk rzutu butem jest tak wielki. Największym rozgłosem cieszył się atak na prezydenta USA George'a W. Busha z rąk irackiego dziennikarza.
Co ciekawe ten sam dziennikarz kilkanaście miesięcy później sam stał się celem identycznego ataku.
Źródło: Reuters