Prezydent Boliwii Evo Morales ogłosił w niedzielę wieczorem, że podaje się do dymisji. Wcześniej zapowiadał przeprowadzenie nowych wyborów po tym, gdy grupa międzynarodowych obserwatorów zakwestionowała rezultaty październikowego głosowania, które po raz czwarty od 2006 roku wygrał. Opozycja nie uznała wyników, oskarżając urzędującą głowę państwa o sfałszowanie wyborów.
- Do moich boliwijskich braci i sióstr na całym świecie. Przemawiam do was w obecności wiceprezydenta oraz ministra zdrowia. Chcę was poinformować, że po wysłuchaniu moich przyjaciół z federacji ruchów społecznych CONALCAM oraz związku zawodowego robotników i głosu z kościoła katolickiego, rezygnuję z pełnionej funkcji prezydenta kraju - oznajmił Morales w przemówieniu transmitowanym w boliwijskiej telewizji.
Poinformował, że wysłał do parlamentu deklarację ustąpienia z urzędu szefa państwa. Wcześniej w niedzielę zapowiedział powtórne rozpisanie przeprowadzonych 20 października wyborów.
Rządzi Boliwią od 13 lat
Evo Morales rządzi Boliwią nieprzerwanie od 2006 roku i 2019 miał być jego ostatnim w fotelu prezydenta.
Do tej pory Morales za każdym razem wygrywał walkę o pałac prezydencki z wyraźną przewagą, sięgającą nawet 64 procent. Tym razem pojawiło się ryzyko przeprowadzenia drugiej tury wyborów.
Najwyższy Sąd Wyborczy poinformował dobę po głosowaniu - 21 października - że po tak zwanym szybkim przeliczeniu 95 proc. głosów Morales miał 46,41 proc. poparcia, a jego główny rywal, kandydat centroprawicy, Carlos Mesa - 37,07 procent poparcia.
Zgodnie z boliwijskim prawem, aby uniknąć ryzykownej drugiej tury przewidzianej na grudzień, Morales musiałby mieć przewagę co najmniej 10 proc. głosów.
Te 10 proc. przekroczył, jednak o tym komisja poinformowała dopiero pięć dni po wyborach, wcześniej przez trzy dni - bez wskazania powodu - rezygnując z publikowania cząstkowych danych spływających do centrali z kolejnych okręgów.
Protesty w Boliwii
W związku wynikami wyborów, na boliwijskich ulicach od tygodni dochodziło do gwałtownych protestów. Początkowo domagano się ponownego przeliczenia głosów lub przeprowadzenia drugiej tury wyborów, ale później zażądała natychmiastowego ustąpienia rządu Moralesa i ogłoszenia nowych wyborów, w których trzykrotny prezydent miałby już nie startować.
Antyrządowe protesty oraz starcia zwolenników i przeciwników Moralesa ogarnęły cały kraj. W zamieszkach zginęły co najmniej trzy osoby, a ponad 300 zostało rannych. Według opozycji w wielu rejonach kraju do antyrządowych protestów przyłączają się policjanci.
Policjanci zbuntowali się przeciwko prezydentowi między innymi w mieście Cochabamba, w środkowej części kraju. Tam bezpośrednim powodem buntu było wystosowane przez funkcjonariuszy żądanie ustąpienia miejscowego komendanta, który miał sprzyjać zwolennikom Moralesa podczas starć z demonstrantami. W zamieszkach w tym mieście zginęła jedna osoba, a ponad 100 zostało rannych.
BBC podało, że policjanci przyłączyli się do protestujących również w stolicy kraju La Paz i w miastach Sucre, Santa Cruz, Patosi oraz Oruro.
Autor: ft,mjz/adso,now / Źródło: BBC, tvn24.pl, PAP