Dowódca amerykańskich sił specjalnych admirał William H. McRaven nalega, aby dać mu większą swobodę działania w walce z terroryzmem - pisze poniedziałkowy "New York Times".
McRaven, szef Dowództwa Operacji Specjalnych, który kierował akcją likwidacji Osamy bin Ladena, domaga się większej autonomii dla swojej formacji, co pozwoliłoby - jak podkreśla - na szybsze przerzucanie jej żołnierzy tam, gdzie są potrzebni.
Siły powietrzno-desantowe, których 80 procent rozmieszczano w ostatniej dekadzie na Bliskim Wschodzie, powinny być - jak uważa admirał - bardziej obecne w Azji Południowej i Wschodniej, w Afryce i Ameryce Łacińskiej.
Rola specoddziałów rośnie
Rola sił specjalnych wzrosła w ostatnich latach w związku ze specyfiką walki z terroryzmem. Jednak dotychczasowe plany zwiększenia ich autonomii, aby mogły działać poza normalnymi kanałami decyzyjnymi w Pentagonie, napotykały na opór dowódców regionalnych, a także Departamentu Stanu USA.
Dowódcy obawiali się o uszczuplenie swojej władzy, a dyplomaci w obcych krajach niepokoili się, że operacje amerykańskich sił specjalnych mogą być postrzegane przez miejscowe rządy jako naruszenie ich suwerenności.
Więcej pieniędzy
Dowództwo Sił Specjalnych otrzyma większe środki w budżecie przedstawionym w poniedziałek przez prezydenta Baracka Obamę, chociaż budżet ten przewiduje cięcia w innych formacjach. Pozwoli to na zwiększenie liczebności tych wojsk i rozmieszczenie 12 tysięcy żołnierzy w różnych regionach świata.
Nie podjęto jednak jeszcze decyzji co do rozszerzenia uprawnień admirała McRavena.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: U.S.Army