Blackhawk spadł do morza. "Szanse na cud są znikome"

Black Hawk rozbił się we wtorkowy wieczór na FlorydzieCNN

Morze wyrzuciło na brzegi Florydy szczątki ciał ofiar wtorkowej katastrofy śmigłowca amerykańskich sił zbrojnych. Władze i armia nie sprecyzowały, co odnalazły ekipy poszukiwawcze i nie potwierdzają śmierci siedmiu marines i czterech innych pracowników US Army. Wszyscy byli na pokładzie helikoptera UH-60 Blackhawk, którzy rozbił się na wodach Zatoki Meksykańskiej.

Helikopter zaginął we wtorek o godzinie 20.30 czasu lokalnego. W rutynowych ćwiczeniach brały udział dwa helikoptery UH-60 Blackhawk z bazy lotniczej Eglin na Florydzie. Akcja poszukiwawcza trwała od nocy z wtorku na środę po późnych godzin wieczornych w środę. Na ostatnie kilka godzin została jednak przerwana z powodu bardzo gęstej mgły.

Do tamtego momentu służby znalazły fragmenty wraku. Mike Spaits z bazy Eglin poinformował, że znaleziono również ludzkie szczątki. Jedenastu wojskowych - w tym siedmiu żołnierzy piechoty morskiej - najprawdopodobniej zginęło w wypadku.

Generał Martin Dempsey - szef połączonych sztabów armii amerykańskiej - cytowany przez CNN powiedział, że "szanse na cud są znikome", ale że w poszukiwaniach bierze udział 100 ludzi i zostanie zrobione wszystko, by ofiary katastrofy odnaleźć.

Co się stało?

Przyczyna katastrofy nie jest znana. Jak powiedział rzecznik bazy Eglin, Andrew Bourland, w czasie lotu panowała mgła, nie jest jednak jasne, czy był to czynnik, który doprowadził do tragedii.

Wojskowi poinformowali, że piloci dwóch helikopterów byli niezwykle doświadczeni i mieli "kilka tysięcy wylatanych godzin" na blackhawkach. Zaginieni żołnierze piechoty morskiej i amerykańskiej Gwardii Narodowej byli z kolei doświadczonymi żołnierzami mającymi na koncie służbę w kontyngentach zagranicznych misji wojskowych.

Drugi helikopter biorący udział w ćwiczeniach wylądował bezpiecznie w bazie.

Autor: kg/adso/rzw / Źródło: ABC News, CNN

Źródło zdjęcia głównego: CNN