Jesteśmy winni najgłębszą wdzięczność tym, którzy wysoko nad ziemią nie szczędzili swojej krwi dla Polski, kraju, który nigdy nie zostanie pokonany - powiedział w 80. rocznicę rozpoczęcia Bitwy o Anglię dowódca brytyjskich Royal Air Force, marszałek lotnictwa Mike Wigston. Wspominał on kilkumiesięczne starcie sił powietrznych Niemiec i Wielkiej Brytanii, w którym po stronie brytyjskiej udział wzięły cztery polskie dywizjony lotnicze.
10 lipca 1940 roku rozpoczęła się Bitwa o Anglię. W początkowych założeniach niemieckiego dowództwa bitwa powietrzna miała stanowić wstęp do operacji "Lew morski", czyli inwazji na Wyspy Brytyjskie, do czego niezbędne było uzyskanie przewagi w powietrzu i na morzu. Luftwaffe (siły powietrzne Niemiec - red.) miała rozbić brytyjskie siły lotnicze oraz zniszczyć ich naziemną infrastrukturę, a także uniemożliwić brytyjskiej marynarce wojennej operowanie na kanale La Manche. Osiągnięcie sukcesu pozwoliłoby na wprowadzenie do boju niemieckich jednostek spadochronowych i równoczesne dokonanie desantu drogą morską.
Początkowo ataki niemieckie skupiły się na rejonie kanału La Manche. Bombardowano brytyjskie porty, atakowano konwoje morskie i osłaniające je samoloty. Wkrótce jednak ciężar walk przeniósł się nad samą Wielką Brytanię - niemieckie dywizjony bombowe atakowały lotniska Royal Air Force, a silna ochrona myśliwców wiązała w walkach angielskie siły lotnicze.
Polskie samoloty na brytyjskim niebie
Największym problemem Brytyjczyków był brak pilotów. Przemysł zbrojeniowy mógł szybko dostarczyć nowe samoloty, ale strat w ludziach - wyszkolonych i doświadczonych pilotów myśliwskich - nie można było szybko uzupełnić.
Dowództwo RAF zdecydowało więc o włączeniu do walki pilotów wojsk sojuszniczych. Utworzono nowe dywizjony myśliwskie: polskie (302, 303), czeski (310) i kanadyjski oraz dywizjony bombowe (w bitwie o Anglię walczyły dwa polskie dywizjony bombowe: 300 i 301). Jednostki te weszły do walki w najcięższym jej okresie, czyli w drugiej połowie sierpnia, gdy przewaga Luftwaffe była największa i poważnie odciążyły lotnictwo brytyjskie.
W Bitwie o Anglię walczyły cztery polskie dywizjony: dwa bombowe i dwa myśliwskie. 81 polskich pilotów służyło w dywizjonach brytyjskich. Spośród 144 pilotów zginęło 29 .W powietrzu walczyło około 50 polskich pilotów, ale za nimi stało wielu innych, często dziś bezimiennych bohaterów z Polski: techników, pracowników obsługi naziemnej.
Za przełomowy moment lotniczej bitwy o Anglię uważa się 15 września 1940 roku. Od godzin porannych na Anglię sunęły niemieckie naloty, samoloty RAF przerywały walkę tylko na czas tankowania paliwa, w boju brały udział wszystkie dywizjony RAF, w tym dywizjony polskie. Straty niemieckie były poważne - stracili ponad 60 maszyn, zginęło ponad 80 lotników, wielu zostało rannych lub dostało się do niewoli.
Od tego momentu aktywność Luftwaffe zaczęła stopniowo maleć: bombardowań dokonywano głównie w nocy, zaprzestano ataków z użyciem wielkich formacji, coraz częściej zdarzały się dni, w których żaden niemiecki samolot nie pojawiał się nad Londynem.
Ostatnim akordem bitwy o Anglię były dwa naloty na Londyn: 6 i 8 października, ale poza zniszczeniami materialnymi w stolicy także one nie przyniosły żadnych efektów politycznych ani militarnych.
Potęga przemysłowa Anglii nie została złamana, RAF odzyskały przewagę w powietrzu, a Wielka Brytania nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z wojny lub choćby podejmować rozmów dyplomatycznych na temat ewentualnego pokoju z Niemcami. Choć Luftwaffe nie zaprzestała bombardowań angielskich miast i zakładów przemysłowych, nie przybierały one już formy tak zorganizowanej i odbywały się zdecydowanie rzadziej.
W ciągu trzech miesięcy najostrzejszych walk lotniczych nad Wielką Brytanią i kanałem La Manche lotnictwo niemieckie straciło 1733 samoloty i ponad 2500 lotników (poległych i wziętych do niewoli). Ponad 650 maszyn uległo poważnym uszkodzeniom, a niemal 1000 pilotów odniosło rany. Straty wynosiły ponad połowę stanu maszyn niemieckiego lotnictwa wojskowego sprzed rozpoczęcia kampanii.
RAF stracił 1087 samolotów (450 zostało poważnie uszkodzonych) oraz 544 pilotów.
"Ludzie z całego świata walczyli i ginęli za wolność, wielu z nich z Polski"
W opublikowanym na Twitterze nagraniu dowódca RAF Mike Wigston przypomniał, że Bitwa o Anglię była "pierwszą, decydującą bitwą w historii, stoczonął wyłącznie w powietrzu". - Trudno jest oddać sprawiedliwość temu, co stało się na naszym niebie w 1940 roku - powiedział.
- Bitwa o Anglię była kluczowym momentem w historii Wielkiej Brytanii i punktem zwrotnym drugiej wojny światowej. Jesteśmy winni pamięć pilotom, których Winston Churchil nazwał "nielicznymi" - oświadczył Wigston. Nawiązał do słynnego cytatu byłego brytyjskiego premiera, który mówiąc o Bitwie o Anglię stwierdził, że "nigdy w historii tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym". - Bez nich wojna mogłaby zakończyć się zupełnie inaczej - zauważył dowódca RAF.
Podkreślił, że nieba nad Wielką Brytanią bronili wówczas nie tylko brytyjscy piloci. - Ludzie z całego świata walczyli i ginęli za wolność, wielu z nich z Polski - zaznaczył. Przypomniał też, że w trakcie drugiej wojny światowej w Polskich Siłach Powietrznych pod dowództwem Royal Air Force służyło 17 tysiecy kobiet i mężczyzn, a w samej Bitwie o Anglię uczestniczyło 145 polskich pilotów z dywizjonów 302. i 303. Jak dodał, 29 z nich poległo. Jak mówił, Polakom udało się zestrzelić wówczas 126 samolotów wroga, co stanowi czwarty najwyższy wynik w historii RAF i najlepszy, jeżeli chodzi o myśliwce Hurricane.
- Z dumą mogę powiedzieć, że jesteśmy winni najgłębszą wdzięczność tym, którzy wysoko nad ziemią nie szczędzili swojej krwi dla Polski, kraju, który nigdy nie zostanie pokonany - oświadczył Wigston.
Źródło: PAP, tvn24.pl