Białoruś przykręci śrubę opozycji

 
Władzom w Mińsku nie podobają się milczące protestyArch. TVN24

Rząd Białorusi przesłał do parlamentu projekt poprawek do ustawy o masowych zgromadzeniach proponujący karanie za "uzgodnione działania lub brak działań" podczas zgromadzeń bez zezwolenia. Zdaniem obrońców praw człowieka, jest to odpowiedź na ostatnie milczące protesty w kraju.

Według projektu, masowe zgromadzenie obywateli w jakimś miejscu "w celu uzgodnionych działań lub braku działań" jest tym samym, co pikieta, również wtedy, gdy jest organizowane za pośrednictwem internetu. Jeśli podczas zgromadzenia planowane jest używanie samochodów, to w prośbie o zezwolenie na zgromadzenie trzeba podać m.in. markę, model i numer rejestracyjny pojazdu.

Odpowiedź na milczące protesty?

Zdaniem Walancina Stefanowicza z organizacji obrony praw człowieka "Wiasna" władze odpowiadają w ten sposób na odbywające się od połowy czerwca milczące protesty, zwoływane przez internet, a także na protesty kierowców samochodów pod nazwą "Stop-benzyna". Podczas tych akcji kierowcy jechali samochodami z małą prędkością, by zaprotestować przeciw podwyżkom cen paliwa.

Stefanowicz ocenił, że proponowane poprawki to "kontynuacja na poziomie ustawodawczym ograniczania prawa do pokojowych zgromadzeń".

Jego zdaniem, doprowadzą one do tego, że uczestnicy milczących protestów będą karani za udział w nich z artykułu mówiącego o masowych zgromadzeniach odbywających się bez zezwolenia. Do tej pory skazywani byli za drobne chuligaństwo. Zatrzymujący ich milicjanci zeznawali np., że przeklinali oni głośno w miejscu publicznym.

Co środę

Protesty zwoływane poprzez internetową grupę Rewolucja Poprzez Sieci Społeczne odbywają się na Białorusi co środę od połowy czerwca. Na początku ich znakiem rozpoznawczym i sygnałem protestu przeciw polityce władz było klaskanie; demonstranci nie wznosili żadnych okrzyków ani nie używali opozycyjnych symboli narodowych. W ostatnich tygodniach, by uniknąć zatrzymań przez milicję, inicjatorzy akcji rezygnują z klaskania.

Podczas zgromadzeń ich uczestników zatrzymują mężczyźni w cywilu, prawdopodobnie z sił bezpieczeństwa. Sądy skazują zatrzymanych na grzywny lub areszt administracyjny.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24