Białoruskie MSW potwierdziło zatrzymanie dwóch osób po tym, jak siły OMON rozpędziły ludzi zgromadzonych przed fabryką traktorów w Mińsku. Wejścia do teatru im. Janki Kupały, gdzie doszło do masowych zwolnień z powodu protestów, pilnuje milicja. Protest trwa także w Soligorsku, na południe od białoruskiej stolicy.
"Strajk! MTZ! Żywie Biełaruś!" - skandowali zebrani rano przed fabryką traktorów (MTZ) mieszkańcy Mińska. Zebrało się około 200 osób. Stali w odległości 100 metrów od bramy, ponieważ przed budynkiem dyżurowali funkcjonariusze OMON.
Jak poinformowało MSW, gdy tłum nie posłuchał wezwań do rozejścia się, zatrzymano dwóch najbardziej aktywnych uczestników zgromadzenia. "Dzisiaj rano przy wejściu do zakładów MTZ odbyła się nielegalna akcja, której uczestnicy utrudniali pracownikom wejście do pracy" - podał w komunikacie resort.
Wcześniej rano przed wejściem do MTZ mieli się spotkać protestujący od kilku dni zwolennicy strajku, by ustalić dalszy plan działania. Funkcjonariusze OMON obecni na miejscu wzywają ludzi do rozejścia się.
"Prawdopodobnie będą chcieli nas zatrzymać"
Siarhiej Dyleuski, lider komitetu strajkowego, który miał być rano przed MTZ, powiedział przez telefon, że ze względu na obecność OMON nie pojechał tam w obawie przed zatrzymaniem.
Wskazał również, że w ostatnich dniach kierownictwo zagroziło pracownikom zwolnieniami, domagając się od nich zaprzestania prowadzenia protestu.
- Po tym z 4000 ludzi w piątek zrobiło się we wtorek 300. Ludzie wzięli we wtorek udział w protestach, idąc na bezpłatny urlop, ale już mamy informacje, że dzisiaj nie są wpuszczani na teren zakładu - powiedział Dyleuski.
Jego zdaniem ludzie boją się utraty pracy i innych możliwych konsekwencji strajku. - Zastanawiamy się, co robić dalej - dodał.
"U nas ludzie chcą protestować, ale boją się stracić pracę"
- Rano było tu więcej ludzi, ale już się rozeszli - mówił o przebiegającym proteście Paweł, pracownik branży IT. Maryja z mińskiej fabryki silników (MMZ) powiedziała, że "ludzie mają już odruch, że jak widzą milicję, to uciekają".
Kilkunastoosobowa grupa robotników trzyma transparent z napisem "Solidarność". Jak powiedzieli, oni również protestują "na własny koszt", to znaczy są na bezpłatnym urlopie. - U nas ludzie chcą protestować, ale boją się stracić pracę - powiedział jeden z robotników.
Funkcjonariusze OMON powiedzieli, że przybyli przed zakłady, by chronić porządek publiczny.
Milicja pilnuje wejścia do teatru
Pracownicy Teatru im. Janki Kupały poinformowali Radio Swaboda o zamknięciu jego siedziby na dwa dni z powodu "procedur sanitarnych". Wejścia do budynku pilnuje milicja.
Dyrektor teatru Paweł Łatuszka został zwolniony po tym, jak poparł białoruskie protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów. Po zwolnieniu dyrektora rezygnację złożyli aktorzy i zespół oprócz pracowników technicznych.
Strajk kontynuuje część pracowników telewizji państwowej - Biełteleradiokompanii. W mediach, w tym na portalu Radio Swaboda, pojawiła się informacja, że kierownictwo telewizji zatrudniło operatorów i pracowników technicznych przybyłych z Rosji. Napisał o tym także na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut.
"Szeregi strajkujących maleją pod bezprecedensowym naciskiem ze strony kierownictwa"
Na rynku w Soligorsku odbywa się protest strajkujących robotników zakładów Biełaruskalij. "Szeregi strajkujących maleją pod bezprecedensowym naciskiem ze strony kierownictwa" - powiedział cytowany przez portal TUT.by Anatol Bakun z komitetu strajkowego.
Kierownictwo ostrzegło między innymi, że robotnicy będą musieli zwrócić koszty przestoju. Jak podaje TUT.by, oświadczenie o strajku podpisało ponad 4 tys. pracowników, jednak część z nich kontynuuje pracę, przy tym w niektórych kopalniach zatrzymano wydobycie rudy.
Źródło: PAP