W niedzielę Katalończycy wybiorą nowy rząd. Wynik wyborów może przesądzić o dalszych losach prowincji, która chce oderwać się od Hiszpanii. Według sondaży, partie niepodległościowe mogą liczyć na wygraną.
Jeśli wybory w Katalonii wygra niepodległościowa partia CiU, możliwe będzie przeprowadzenie referendum w sprawie odłączenia się od reszty Hiszpanii. Ta ewentualność spędza sen z powiek premiera Mariano Rajoya, który usiłuje wszelkimi sposobami pokazać Europie, że Hiszpania jest stabilnym i odpowiedzialnym krajem, który wyjdzie z najgorszej od dziesięcioleci recesji.
Obecny prezydent regionalnego rządu Katalonii i prezes CiU, Artur Mas, może spodziewać się wygranej. To on odpowiedzialny jest za aktywowanie masowego ruchu zwolenników secesji. - Mam nadzieję, że następny prezydent Katalonii nie będzie już zależny od hiszpańskiego rządu - orzekł. Mas obiecał, że jeśli wygra, rozpisze niepodległościowe referendum w ciągu czterech lat.
"Nie kupujcie biletu w jedną stronę donikąd" Katalonia, której język jest odmienny od hiszpańskiego, uważa się za odrębną kulturalnie i gospodarczo. Jej porty, fabryki samochodów i zakłady chemiczne to jedna piąta hiszpańskiej gospodarki. Do tej pory ograniczona autonomia satysfakcjonowała władze w Barcelonie, ale pogłębiający się kryzys gospodarczy i galopujące bezrobocie sprawiły, że 7,5 milionowy naród chce pełnej niezależności. Mimo że Katalonia zadłużała się przez ostatnie lata do tego stopnia, że musiała prosić Madryt o 5 miliardów euro pomocy, całą winę za kryzys zrzuca na rząd centralny. Władze w Barcelonie są zdania, że podatki płacone do wspólnej hiszpańskiej kasy idą na pomoc biedniejszym regionom. Według sondaży, między 46 a 57 proc. Katalończyków opowiada się za stworzeniem własnego państwa. Niepodległościowe zapędy budzą niepokój władz, które ostrzegają, że w razie secesji Katalonia musiałaby ubiegać się ponownie o przyjęcie do Unii Europejskiej. Do jedności nawołuje też król Juan Carlos. Premier Mariano Rajoy ostrzegł Katalończyków, by nie kupowali "biletu w jedną stronę donikąd".
Kolejne państwo na mapie Europy? Separatyzm w Katalonii i Kraju Basków, tłumiony w czasie dyktatury generała Francisco Franco, odżył po 1975 roku, kiedy Hiszpania nadała regionom większe uprawnienia. Katalonia ma własną policję, delegacje zagraniczne i język, którego nauka jest w szkołach obowiązkowa. W latach 80. nastroje niepodległościowe nieco przygasły, ale teraz znów powracają. Apogeum osiągnęły dwa lata temu, gdy Sąd Konstytucyjny uznał za nieprawidłowe niektóre aspekty autonomii. Katalończycy dali wyraz swojemu niezadowoleniu w marszach 11 września, narodowego dnia regionu, w których udział wzięły setki tysięcy osób. Kilka dni później Artur Mas zaprzestał wysiłków w celu zwiększenia autonomii i ogłosił, że Katalonia powinna być niezależnym państwem. Jeśli w niedzielnych wyborach jego partia zdobędzie większość w 135-osobowym parlamencie, region stanie przed realną możliwością odłączenia się od Hiszpanii.
Autor: jk\mtom / Źródło: Reuters