Ofiary śmiertelne i setki rannych wskutek protestów studentów w Bangladeszu

Źródło:
Reuters, PAP

Co najmniej 13 osób zginęło w czwartkowych starciach między policją a protestującymi w Bangladeszu studentami. Setki osób zostały też ranne po tym, jak manifestanci zostali potraktowani gazem łzawiącym i gumowymi kulami. Demonstranci nie chcą kwotowego systemu naboru na rządowe posady, który utrudniłby studentom i tak niełatwą już walkę o pracę w administracji publicznej. Twierdzą oni, że to dyskryminacja.

Na początku lipca Sąd Najwyższy w Bangladeszu polecił rządowi przywrócić zasadę obsadzania ponad połowy rządowych posad różnymi kategoriami ludności, np. 30 proc. przypadłoby potomkom bojowników o niepodległość od Pakistanu z 1971 r. Wzbudziło to oburzenie studentów, którzy nie chcą wprowadzenia kwotowego systemu naboru do administracji publicznej. Uważają to za dyskryminację. Według nich należy utrzymać jedynie rezerwację 6 proc. posad dla mniejszości etnicznych oraz osób niepełnosprawnych, a resztę obsadzać zgodnie z kompetencjami. System rezerwacji posad obowiązywał w Bangladeszu już wcześniej, ale został zniesiony w 2018 roku po tygodniach manifestacji.

W związku z decyzją Sądu Najwyższego w Bangladeszu wybuchły w lipcu protesty. Demonstracje trwają, choć sąd w zeszłym tygodniu zawiesił swoje rozstrzygnięcie na miesiąc.

Ofiary śmiertelne i setki rannych

W czwartek znów doszło do starć. Tysiące studentów uzbrojonych w kije i kamienie starło się w Dhace z uzbrojoną policją po tym, jak władze odcięły niektóre mobilne usługi internetowe, aby stłumić protesty. Podpalali pojazdy, posterunki policji i inne obiekty.

W konfrontacji z policją zginęło w czwartek co najmniej 13 osób. Wśród nich jest trzech studentów, kierowca autobusu i dorożkarz. Według świadków, setki innych osób zostały ranne. Policja potraktowała przeciwników decyzji sądu gazem łzawiącym i gumowymi kulami.

Do starć doszło w kilku miejscach miasta, a także kraju. Policja użyła gazu łzawiącego, aby rozproszyć protestujących w pobliżu kampusu uniwersyteckiego, a także rzucających kamieniami studentów, którzy blokowali autostradę w południowym mieście portowym Chittagong.

Rząd chce rozmawiać

Minister ds. prawa Anisul Huq powiedział, że rząd jest skłonny rozmawiać z protestującymi. Ci jednak odrzucili tę propozycję, twierdząc, że "dyskusje i otwarcie ognia nie idą w parze".

- Nie możemy stąpać po zwłokach, aby prowadzić dyskusje. Dyskusje mogły odbyć się wcześniej – powiedział agencji Reuters koordynator protestów Nahid Islam.

Sheikh Hasina, córka pierwszego prezydenta kraju Sheikha Mujibura Rahmana, który doprowadził Bangladesz do niepodległości, na razie odrzuca żądania protestujących.

Ambasady zalecają unikanie zgromadzeń

Ambasada USA w Dhace poinformowała, że ​​w czwartek będzie zamknięta i poradziła swoim obywatelom, aby unikali demonstracji i dużych zgromadzeń. Ambasada Indii również wydała podobne zalecenie. Organizacje praw człowieka, takie jak Amnesty International, ale także Organizacja Narodów Zjednoczonych czy Stany Zjednoczone wzywają Bangladesz do ochrony protestujących pokojowo demonstrantów przed przemocą.

7 sierpnia Sąd Najwyższy rozpatrzy apelację rządu od wyroku. Hasina poprosiła studentów o cierpliwość do czasu ogłoszenia wyroku.

Od środy władze zamknęły na czas nieokreślony wszystkie uniwersytety publiczne i prywatne oraz wysłały na kampusy uniwersyteckie policję i siły paramilitarne Straży Granicznej, aby zaprowadziły porządek.

Co wzbudza takie oburzenie

Intensywność reakcji studentów na decyzję o wprowadzeniu kwotowego systemu naboru na funkcje rządowe wynika po części ze słabnącej gospodarki, która nie stworzyła wystarczającej liczby miejsc pracy dla młodych ludzi, którzy stanowią ponad jedną czwartą populacji.

- Kontekst ruchu na rzecz reformy kwotowego systemu naboru dotyczy (...) utrzymującej się niepewności co do zatrudnienia i dochodów, z jaką borykają się młodzi ludzie – powiedział Rashed Al Mahmud Titumir, profesor z Uniwersytu w Dhace i przewodniczący zespołu ds. badań ekonomicznych think tanku Unnayan Onneshan.

Według oficjalnych statystyk z 2023 r. prawie co piąty mieszkaniec Bangladeszu w wieku od 15 do 24 lat nie pracuje ani nie uczy się.

Wśród absolwentów uniwersytetów istnieje wyższa stopa bezrobocia niż wśród ich mniej wykształconych rówieśników. Co roku z 2 milionów młodych ludzi wchodzących na rynek pracy w Bangladeszu około 650 tysięcy to absolwenci wyższych uczelni.

Powoduje to, że studenci kładą nacisk na naukę i przygotowanie się do specjalnych egzaminów, które umożliwią im starania o stanowiska rządowe, które zapewniają bezpieczeństwo pracy, dobre dochody i prestiż, jednak jest ich niewiele. Według lokalnych mediów, w ubiegłorocznym teście rekrutacyjnym o zaledwie 3300 stanowisk ubiegało się około 346 000 kandydatów.

Ponadto coraz trudniej jest znaleźć zajęcie dla pracowników fizycznych, mimo że sektor tekstylno-odzieżowy - branża zatrudniająca najwięcej osób w Bangladeszu - odnotowuje gwałtowny wzrost. Według danych organizacji Bangladesh Garment Manufacturers and Exporters Association (BGMEA), od 2008 roku eksport wzrósł czterokrotnie, do 40 miliardów dolarów, ale zatrudnienie w sektorze prywatnym uległo stagnacji.

Kluczowym punktem spornym jest fakt, że 30 proc. stanowisk w administracji publicznej ma być zarezerwowanych dla dzieci i wnuków "bojowników o wolność", którzy walczyli w wojnie o niepodległość Bangladeszu. Protestujący argumentują, że dla wnuków bojowników należy przeznaczyć znacznie mniej stanowisk.

Farhana Manik Muna, organizatorka protestów w mieście Narajangondźo, powiedziała, że ​​aktywiści chcą, aby rząd utworzył specjalną komisję, która zaproponuje reformę systemu. - Nie wzywamy do masowego anulowania wszystkich rezerwacji posad. Chcemy raczej rozsądnego podejścia do pomocy grupom znajdującym się w niekorzystnej sytuacji – powiedziała. Dodała, że chodzi między innymi o pomoc członkom małych społeczności rdzennych i osobom niepełnosprawnym.

Protestujący domagają się, aby więcej osób było rekrutowanych na podstawie zasług i kwalifikacji.

Jednocześnie stwierdzili, że Bangladesz potrzebuje znacznie bardziej kompleksowej strategii mającej na celu poprawę sytuacji na rynku pracy.

Autorka/Autor:akr//mrz

Źródło: Reuters, PAP