Wybuch i strzelanina w niemieckim mieście Lörrach w Badenii-Wirtembergii. Zginęły trzy osoby i napastniczka, a kilkanaście osób jest rannych. Strzelała kobieta, która według słów policjantów wpadła w amok. Prokurator Dieter Inhofer poinformował, że do tragedii doszło prawdopodobnie w wyniku sprzeczki życiowych partnerów.
Policja otrzymała informację o strzelaninie w szpitalu św. Elżbiety w Lörrach około godz. 18.15. Według dotychczasowych informacji, kobieta weszła do szpitala i w amoku zaczęła strzelać, prawdopodobnie z pistoletu maszynowego.
Od kul zginął pielęgniarz. - Kilkanaście osób jest rannych, w tym trzy ciężko - relacjonował na antenie TVN24 Wojciech Hernes, korespondent Radia Zet w Berlinie.
Sama napastniczka została zastrzelona przez przybyłych na miejsce policjantów po tym, jak otworzyła ogień w ich kierunku. Jeden z nich został ranny podczas akcji.
Nieugaszony szał
Ustalono, że kilka minut wcześniej oddała ona też strzały w sąsiadującym ze szpitalem budynku, gdzie mieszkał były partner kobiety. - W mieszkaniu wybuchły kanistry z benzyną i granat wrzucony tam przez napastniczkę. - donosi Hernes.
Wezwani na miejsce strażacy zmuszeni byli na krótko wstrzymać akcję gaśniczą, gdy uzbrojona napastniczka wybiegła z domu. W spalonym mieszkaniu znaleziono zwłoki mężczyzny i 5-letniego chłopca.
Teren wokół kliniki stojącej w centrum Lörrach został odgrodzony przez policję. Wewnątrz niego rozstawione zostały policyjne namioty.
Źródło: Welt Online, Spiegel Online, Reuters, PAP