Amerykanie zgubili w pobliżu swojej bazy lotniczej na Grenlandii ładunek atomowy - ujawniło BBC. Zgubili w 1968 roku. I do dziś nie znaleźli.
Do wypadku doszło w pobliżu lotniczej bazy Thule na Grenlandii. W okresie zimnej wojny było to miejsce, gdzie stacjonowały bombowce B-52, wyposażone w broń nuklearną.
Baza Thule powstała w latach 50. jako ośrodek radarowy, lecz w obawie przed sowieckim atakiem atomowym w latach 60. została włączona do programu Chrome Dome, mającego umożliwić lotniczy atak na Moskwę, w razie ewentualnego rozpoczęcia trzeciej wojny światowej.
Katastrofa samolotu z bombą
21 stycznia 1968 roku jeden z samolotów rozbił się jednak kilka kilometrów od bazy. Obaj piloci ocaleli, a w wyniku szybkiej akcji wojskowej usunięto wrak samolotu. Cała transportowana przezeń broń została oficjalnie uznana za zniszczoną. Bezpośredni świadkowie i uczestnicy akcji ratunkowej, do których dotarło BBC twierdzą jednak, że ładunek nuklearny pozostał nietknięty i nadal leży w pobliżu bazy pod warstwą lodu i śniegu.
Przeprowadzone przez amerykańską armię - w tajemnicy przed duńskim rządem - poszukiwania radioaktywnego ładunku zostały porzucone, gdyż uznano za niemożliwe odnalezienie go na tak rozległym obszarze. Gdyby doszło do rozszczelnienia bomby i wydostania się plutonu i uranu, Grenlandii groziłaby ekologiczna katastrofa. Pentagon odmawia komentarzy na ten temat, a miejscowi już zaczynają bać się ewentualnych skutków wypadku z 1968 roku.
Źródło: BBC, AP, Reuters, CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP