Kilkadziesiąt tysięcy obywateli Algierii, jak co tydzień od końca lutego, wyszło w piątek na ulice stołecznego Algieru i innych miast, by zaapelować o wdrożenie politycznych reform i o ustąpienie kierownictwa państwa.
Algierczycy żądają więcej swobód i domagają się odejścia z urzędu niektórych przedstawicieli władz – między innymi tymczasowego prezydenta Abdelkadera Bensalaha i premiera Nureddina Beduiego. Bensalah sprawuje tę funkcję od 9 kwietnia.
Uczestnicy akcji skandują: "Nowa demokratyczna republika i państwo prawa" i trzymają transparenty z hasłami: "Oni wszyscy mają odejść", "Nasze żądania są słuszne" i "To czas, by wysłuchać głosów ulicy".
Oczekiwanie no rozpisanie wyborów
2 kwietnia pod naciskiem demonstrujących do rezygnacji podał się wieloletni prezydent kraju Abdelaziz Buteflika. Wybory jego następcy miały odbyć się 4 lipca, jednak na początku czerwca Algierska Rada Konstytucyjna odrzuciła obu kandydatów, którzy mieli wziąć w nich udział, i uznała zorganizowanie wyborów w zaplanowanym terminie za niemożliwe.
Nie podano, kim są odrzuceni kandydaci, ani powodów, dla których nie mogą wziąć udziału w wyborach. Nowego terminu wyborów, w których miał zostać wyłoniony następca Butefliki, na razie nie ogłoszono.
Protestujący od kilku miesięcy Algierczycy domagają się likwidacji starego i nieprzejrzystego, ich zdaniem, systemu politycznego, który skupia się wokół rządzącej partii Front Wyzwolenia Narodowego (FLN), armii, biznesu czy weteranów wojny o niepodległość z lat 1954-62.
Protestujący nie chcą, by ludzie związani z dotychczasowym systemem, często skorumpowani, brali udział w transformacji politycznej po odejściu Butefliki i domagają się radykalnych zmian politycznych.
Autor: asty / Źródło: PAP