Interwencja w Libii rozpoczęta. Będzie ona miała charakter lotniczo-morski, czyli będzie tzw. operacją kombinowaną. W pierwszym etapie każdy dzień ataku kosztować będzie ok. pół miliarda dolarów.
Na razie gotowość do interwencji zgłosili Francuzi, Brytyjczycy, Amerykanie, Kanadyjczycy, Norwegowie, Duńczycy i Belgowie. Włosi i Hiszpanie zadeklarowali oddanie do dyspozycji swoich baz lotniczych.
Jak mówi Wojciech Łuczak z miesięcznika "Raport", na każdym lotniskowcu klasy Nimitz, jakimi dysponuje USA, jest 90 samolotów. - To jest liczba maszyn, która absolutnie wystarczy do zneutralizowania całego lotnictwa libijskiego - ocenia Łuczak. Gotowy do interwencji jest amerykański lotniskowiec USS Enterprise, który znajduje się na Morzu Czerwonym.
Skąd atak?
Decyzję o wysłaniu samolotów, m.in. typu Tornado, na południe podjęła już także Wielka Brytania. Francuski lotniskowiec "Charles de Gaulle" jest w porcie w Toulonie. Do Libii może dotrzeć do 48 godzin.
Myśliwce płynące na lotniskowcach mogą zaatakować w każdej chwili, dzięki możliwości tankowania w powietrzu. Atak może nastąpić też z europejskich baz, na przykład na Sycylii.
Droga ofensywa
Krzysztof Kubiak, historyk wojskowości, przekonuje, że bardzo niechętnie rozważana jest ewentualność interwencji lądowej. - Powiedziałbym, że ta opcja jest wyjątkowo mało prawdopodobna - zaznacza ekspert.
Powód to koszty. Przede wszystkim te ludzkie - nikt nie chce ryzykować życia swoich żołnierzy. Liczą się jednak również te finansowe. - Mówimy tutaj o bardzo trudnej operacji kombinowanej lotniczo-morskiej. Na początku, przez pierwszych parę dni - koszt około pól miliarda dolarów dziennie - szacuje Łuczak.
Interwencja przygotowywana jeszcze przed rezolucją
Koalicjanci chcą przede wszystkim wyegzekwować zakaz lotów wojskowych. To oznacza konieczność zestrzelenia libijskich samolotów, bombardowania stanowisk obrony przeciwlotniczej i baz. Po drugie, rezolucja uchwalona przez ONZ z czwartku na piątek, daje podstawy do ataku na armię Kaddafiego w celu uniemożliwienia prowadzenia działań zbrojnych przeciwko cywilom.
Cala operacja po cichu była przygotowywana na długo przed podjęciem rezolucji przez Narody Zjednoczone. - Z informacji, które uzyskaliśmy w Warszawie po rozmowie z sekretarzem NATO Rasmussenem wynika, że sztaby NATO pracują już od wielu tygodni nad tym, jak należałoby interweniować - podkreśla Łuczak.
Libia: 40 tysięcy żołnierzy
Wojska Kaddafiego rozpoczęły bombardowanie Misraty i zbliżyły się do Bengazi, głównej siedziby powstańców. Później libijski przywódca ogłosił zawieszenie broni. Teraz każdy ruch wojsk dyktatora będzie skrupulatnie obserwowany przez zachodni sojusz i wrogie Kaddafiemu państwa arabskie.
Armia libijska przed rewoltą liczyła około 40 tysięcy żołnierzy. Dysponuje przestarzałymi samolotami MIG i Mirage.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24