- Do końca tej dekady wymienimy dwa prezydenckie Boeingi 747 - oświadczył amerykański sekretarz lotnictwa Michael Donley. Polityk nadzorujący US Air Force podał tę informację podczas dyskusji o cięciach w wydatkach na wojsko.
Donley powiedział, że zakupu nowych maszyn nie ma planach budżetu dla wojska do 2015 roku, jednak muszą się na nie znaleźć pieniądze w następnych. Lotnictwo chce bowiem otrzymać nowe maszyny do przewożenia prezydenta w "drugiej połowie dekady".
Donley poruszył po raz pierwszy temat wymiany znanych na całym świecie Boeingów 747 Air Force One podczas dyskusji nad cięciami w budżecie Pentagonu. Zdaniem cywilnego nadzorcy USAF, pomimo ograniczenia wydatków należy odpowiednio planować i finansować kluczowe dla państwa programy zbrojeniowe, w tym właśnie zakup nowych maszyn prezydenckich.
Latający dom
Obecnie USAF posiada dwa samoloty oznaczone jako VC-25, czyli głęboko zmodernizowane B747 Jumbo Jet. Gdy na pokładzie któregoś z nich jest prezydent USA, otrzymuje on oznaczenie w komunikacji radiowej Air Force One. Czasami z VC-25 korzystają też wiceprezydenci, wtedy ich maszyna otrzymuje oznaczenie Air Force Two.
Dwa Jumbojety, potocznie nazywane Air Force One także gdy nie mają na pokładzie prezydenta, zostały zbudowane w drugiej połowie lat 80-tych i weszły do służby w 1990 roku. Kosztują około 320 milionów dolarów sztuka. Maszyny są poważnie zmodyfikowane względem seryjnych B747, mają między innymi system do tankowania w locie, mały szpital, bardzo rozbudowane systemy do komunikacji i dowodzenia wojskiem.
Oba samoloty nieuchronnie się starzeją, a praktycznie jedynym dostawcą następców B747 jest koncern Boeing. Airbus w przeszłości oświadczył już, że raczej nie będzie zainteresowany rywalizacją, w której i tak niemal na pewno przegrałby z rodzimym producentem. Natomiast w USA nie ma już konkurencji dla Boeinga. Koncern z Seattle już wcześniej proponował na nowe Air Force One swoje zmodyfikowane Jumbojety, B747-8.
Źródło: airforcetimes.com
Źródło zdjęcia głównego: USAF