Afgańska policjantka zastrzeliła amerykańskiego instruktora w kwaterze głównej policji w Kabulu. To pierwszy przypadek, kiedy zachodniego doradcę zabiła kobieta. Tego samego dnia w innej części Afganistanu szef posterunku zabił pięciu swoich podwładnych.
O ataku na Amerykanina praktycznie nic nie wiadomo. NATO poinformowało jedynie, iż kobieta zaatakowała Amerykanina w poniedziałek rano czasu miejscowego.
Przedstawiciel afgańskiej policji określił zastrzelenie doradcy jako "atak wewnętrzny", czyli będący dziełem członka siła bezpieczeństwa, który teoretycznie powinien współpracować z zachodnimi doradcami.
Mord na podwładnych
W poniedziałek nad ranem inny członek afgańskiej policji też zaczął strzelać do "swoich". Do ataku doszło w prowincji Dżosdżan na północy kraju.
Zabójcą ma być szef komisariatu, Dur Mohammad, który zastrzelił w śnie pięciu swoich podwładnych. Zabici to funkcjonariusze oddziału lokalnej policji utworzonego i wyszkolonego w 2010 roku przez Amerykanów.
Nie podano co stało się z szefem komisariatu.
Rujnowanie zaufania
Do ataków Afgańczyków na członków sił NATO, nazywanych też "green on blue", czyli zielony (kolor określający sojuszników) na niebieskim (kolor "swoich"), dochodzi w Afganistanie dość często. Tylko w 2012 roku w podobnych wydarzeniach zginęło 52 członków sił ISAF.
Pierwotnie ich ilość była znikoma, ale od kilku lat, kiedy zaczęto intensywnie rozbudowywać i szkolić afgańskie wojsko oraz policję, stały się częste. Dążenie do jak najszybszego stworzenia dużych sił bezpieczeństwa nieuchronnie prowadzi do przyjęcia do nich zwolenników rebeliantów, którzy przy dobrej okazji przeprowadzają zamach. Do wielu ataków dochodzi jednak z powodów zwykłych nieporozumień, spowodowanych najczęściej różnicami kulturowymi.
Znaczna ilość "ataków wewnętrznych" w ostatnich dwóch latach podminowała uprzednio w miarę bezproblemową współpracę zachodnich wojsk i doradców z afgańskimi siłami bezpieczeństwa, pozbawiając obie strony zaufania do siebie.
Autor: mk/ ola / Źródło: Reuters