Mężczyzna, który na siedem godzin zostawił swojego 22- miesięcznego syna w rozgrzanym samochodzie został oskarżony o zabójstwo chłopca. Justin Ross Harris tłumaczył policji, że zapomniał odwieźć synka do żłobka i pojechał do pracy.
Tłumaczenia Harrisa zdają się nie przekonywać śledczych ani amerykańskich mediów. Jak donosi Fox News, przed tragedią na służbowym komputerze Harrisa ktoś wyszukiwał informacje na temat tego, jak szybko umiera pozostawione w samochodzie zwierzę.
W nakazie aresztowania zaznaczono również, że Harris przed przyjazdem do pracy zatrzymał się, by zjeść z synem śniadanie, a w ciągu dnia wyszedł z biura, by zostawić coś w samochodzie - chłopiec wciąż przebywał wtedy w aucie. W amerykańskich mediach coraz częściej pojawiają się podejrzenia, że mężczyzna zaplanował zabójstwo chłopca.
22-miesięczny Cooper spędził w rozgrzanym samochodzie siedem godzin. Sekcja zwłok wykazała, że zmarł w wyniku hipertermii (przegrzania organizmu). Harris zarzeka się, iż jest niewinny, a tragedia była skutkiem nieszczęśliwego wypadku, ale śledczy nie wierzą w tę wersję. Mężczyzna usłyszał zarzuty zabójstwa i okrucieństwa wobec dziecka.
Autor: kg//rzw / Źródło: FOX News, Huffington Post