Mundurowi mieli bić po głowie i twarzy, szarpać za włosy i kopać. 18-letni Paweł i 19-letni Stefan twierdzą, że zostali pobici przez interweniujących wobec nich policjantów. Do zdarzenia miało dojść na komendzie policji w Krośnie, gdzie młodzi mężczyźni trafili do wytrzeźwienia. Wobec funkcjonariuszy wszczęte zostało postępowanie dyscyplinarne. Sprawie przygląda się też prokuratura.
Wszystko zaczęło się na rynku w Krośnie późnym wieczorem 31 lipca. Paweł (18 lat) i Stefan (19 lat) pracują w jednym z mieszczących się tam lokali gastronomicznych, który należy do ojca młodszego z nastolatków. Około godziny 23 po skończonej pracy i zamknięciu lokalu dla gości 18 i 19-latek, spędzali czas wspólnie z kilkoma znajomymi. Jak twierdzą, wypili wtedy "trochę piwa i wina". Przebywali w lokalu i na zewnątrz, w sąsiadującym z nim ogródku.
Jak relacjonuje Paweł, około godz. 1 w nocy, kiedy przebywał w ogródku, został zaczepiony przez mieszkającego po sąsiedzku właściciela piekarni. Mężczyzna miał mieć pretensje, że młodzi zachowują się za głośno. Między nim a nastolatkiem miało dojść do wymiany zdań. Podniesiony głos mężczyzny i kolegi usłyszał Stefan, który wyszedł z lokalu i - jak relacjonuje - "próbował załagodzić sytuację". Wtedy mężczyzna miał mu wytrącić zapalniczkę z ręki.
Między nastolatkami, a mężczyzną miała wywiązać się kłótnia, w wyniku której właściciel piekarni wezwał na miejsce policję. Po kilku minutach pod lokal podjechały dwa radiowozy na sygnałach świetlnych. Z jednego wysiadło dwóch policjantów, z drugiego policjant i policjantka. Najpierw zatrzymany został Paweł. - Policjanci stwierdzili, że jestem agresywny i pod wpływem narkotyków, a nic takiego nie miało miejsca - zapewnia 18-latek.
Chłopak twierdzi, że podczas zatrzymania policjanci byli wobec niego agresywni, Stefan stanął w obronie młodszego kolegi. - Pytałem funkcjonariuszy dlaczego go zatrzymują, skoro nic nie zrobił i dlaczego zachowują się w stosunku do niego agresywnie, skoro nie stawia oporu. Wtedy usłyszałem, żebym "nie cwaniakował" bo też zostanę zatrzymany - relacjonuje Stefan. I tak się faktycznie stało.
Czytaj też: Młody mężczyzna zmarł dzień po zatrzymaniu przez policję. "Mamie powiedział, że policjanci go pobili"
Obaj zostali najpierw przewiezieni na badania na izbę lekarską w Krośnie, aby lekarz sprawdził, czy mogą zostać osadzeni w izbie zatrzymań, a później do komendy policji. - Po drodze na izbę lekarską policjanci nadal twierdzili, że jesteśmy pod wpływem narkotyków i straszyli nas, że będziemy mieli zrobione badania krwi, na co się zgodziłem, bo wypiłem tego wieczoru tylko trochę wina - mówi Stefan.
Finalnie 18. i 19-latek nie mieli wykonanego badania krwi i nie zostali też przed osadzeniem w policyjnej izbie zatrzymań przebadani alkomatem. - Zatrzymani mężczyźni nie wyrazili zgody na przeprowadzenie wobec nich badania stanu trzeźwości - informuje komisarz Paweł Buczyński, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krośnie.
"Bili, szarpali za włosy, próbowali wyrwać kolczyk"
Po około godzinie od zatrzymania Paweł został przewieziony na izbę zatrzymań. Następnie został zabrany do pomieszczenia, w którym - jak twierdzi - miał zostać pobity przez policjantów. - Bili otwartą, wyprostowaną, napiętą dłonią w okolice uszu i oczu, szarpali za włosy, kopali po nogach, próbowali wyrwać kolczyk i wyzywali mnie - relacjonuje 18-latek. Wszystko miało to trwać około pięciu minut. - Po tym dali mi do podpisania cztery mandaty in blanco, kiedy odmówiłem, straszyli, że znowu będą mnie bić, więc ze strachu podpisałem. Chłopak został zaprowadzony do celi. - Kazali mi leżeć i się nie ruszać. Po jakimś czasie zasnąłem. Spałem do 7. Kiedy się obudziłem powiedziano mi, że czeka na mnie ojciec - opowiada.
Po zbadaniu alkomatem Paweł został zwolniony z izby zatrzymań.
W celi w kaftanie bezpieczeństwa i kasku
Stefan po przewiezieniu na komendę przebywał z policjantami, którzy podejmowali wobec niego interwencję. - Przyszedł jeszcze jeden policjant, który straszył mnie, że będę miał "nabrużdżone w papierach", wyzywał mnie i popchnął - relacjonuje 19 latek.
Mundurowi - jak dodaje - chcieli na niego nałożyć cztery mandaty po 500 złotych każdy. - Za utrudnianie policji czynności służbowych, zaśmiecanie miejsca publicznego, używanie słów wulgarnych w miejscu publicznym i zakłócanie spoczynku nocnego - precyzuje Stefan. - Odmówiłem przyjęcia mandatów, wtedy "zaproponowano", abym przyjął dwa mandaty po pięćset złotych, a później jeden za pięćset lub osiemset, ale na to też się nie zgodziłem, bo nie zrobiłem niczego niezgodnego z prawem.
19-latek został zamknięty w izbie zatrzymań. Po jakimś czasie usłyszał podniesiony głos Pawła. - Bili go, krzyczał: "ała, zostawcie mnie". Zacząłem walić w kraty tym co miałem pod ręką, aby przywołać policjantów, wtedy podszedł do mnie ten, który odbierał ode mnie rzeczy do depozytu i powiedział, że ja też "dostanę wpie..dol". Tłukłem się dalej, po około pół godziny przyszło trzech policjantów: ponownie ten sam, który był wcześniej, jeden, z którym jechałem radiowozem na komendę i jeden z radiowozu, który jechał z Pawłem - relacjonuje Stefan. Jak twierdzi, mundurowi mieli go zabrać do pomieszczenia, w którym nie ma kamer i tam pobić. - Najpierw dostałem z otwartej dłoni w twarz, później zostałem obalony na ziemię i nadal byłem bity, najpierw przez jednego, później kilku policjantów. Bili w głowę, twarz, brzuch, byłem przyduszany kolanem do ziemi, kopany. W czasie bicia zostałem przez jednego z policjantów trafiony w nos - butem albo ręką - nie pamiętam dokładnie, bo byłem zamroczony po pierwszych uderzeniach. Z nosa puściła mi krew. Po wszystkim jeden z policjantów wytarł mi nos z krwi, bo sam nie byłem w stanie tego zrobić, ubrali mi kaftan bezpieczeństwa i kask i odprowadzili do celi - relacjonuje Stefan.
Po około dwóch godzinach 19-latek zaczął stukać w drzwi, aby ktoś do niego przyszedł. - Przyszedł do mnie policjant i zapytał, dlaczego mam na sobie kaftan, odpowiedziałem, że zostałem pobity przez policjantów. Stwierdził, że jestem spokojny, więc można mi już zdjąć kaftan i tak też się stało. Po kolejnych dwóch godzinach zostałem zbadany alkomatem i wypuszczony z izby zatrzymań - mówi 19-latek. Mundurowy, który go wypuszczał miał też poinstruować chłopaka, jak zgłosić sprawę pobicia.
"Stłuczenia, krwiaki, obrzęki, niedosłuch"
Obaj nastolatkowie wykonali obdukcję lekarską.
U Pawła lekarz stwierdził "stłuczenie i krwiak pourazowy małżowiny usznej lewej z otarciem skóry, średniego stopnia niedosłuch czuciowo-nerwowy ucha lewego pourazowy, krwiak powieki górnej dolnej oka prawego pourazowy oraz krwiak i obrzęk pourazowy policzka prawego."
U Stefana "stłuczenie głowy, stłuczenie oczu dołu lewego, obrzęk i krwiak pourazowy powieki górnej i dolnej oka lewego, stłuczenie nosa, obrzęk i krwiak pourazowy nosa, podbiegnięcia krwawe na szyi po stronie lewej oraz stłuczenie i krwiak małżowiny usznej lewej".
Paweł i Stefan złożyli skargę na działanie policji. Sprawie przygląda się też prokuratura.
"Zatrzymani w celu wytrzeźwienia"
Komisarz Paweł Buczyński, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krośnie na nasze pytania w sprawie zajścia na krośnieńskim rynku odpowiadał pisemnie za pośrednictwem poczty elektronicznej. Wymieniliśmy w tej sprawie kilka e-maili.
Jak nam przekazał, około 1:30 w nocy z 31 lipca na 1 sierpnia mundurowi zostali powiadomieni o tym, że grupa osób ma zakłócać "porządek publiczny" na rynku w Krośnie.
"Po dotarciu na miejsce i ustaleniu przebiegu zdarzenia, policjanci podjęli decyzję o zatrzymaniu w celu wytrzeźwienia dwóch mężczyzn w wieku 18 i 19 lat. Na działania interweniujących funkcjonariuszy została 1 sierpnia złożona skarga, w konsekwencji czego prowadzone są czynności wyjaśniające w tej sprawie" - przekazał kom. Buczyński.
Skarga złożona 1 sierpnia dotyczyła "przekroczenia uprawnień przez interweniujących funkcjonariuszy".
Pod "szczególnym nadzorem"
Nastolatkowie - jak przekazał nam kom. Buczyński, przebywali w oddzielnych pomieszczeniach, które objęte są stałym monitoringiem. "19-latek dwukrotnie korzystał z toalety, która nie jest objęta nadzorem kamer" - czytamy w przesłanej nam wiadomości.
I dalej: "Po kolejnym powrocie z toalety 19-latek zaczął zachowywać się nerwowo, niszczyć wnętrze pomieszczenia, w którym przebywał oraz wykazywał zachowania autoagresywne".
Chłopak miał też nie reagować na wydawane polecenia, dlatego "zastosowano wobec niego środki przymusu bezpośredniego w postaci chwytów obezwładniających i kaftana bezpieczeństwa wraz z kaskiem ochronnym". Kom. Buczyński dodał też, że "w związku z zaistniałą sytuacją, mężczyzna został objęty szczególnym nadzorem".
Postępowanie dyscyplinarne w policji
Jak przekazał nam rzecznik krośnieńskiej policji, w związku z "podejrzeniem niedopełnienia obowiązków i przekroczeniem uprawnień" wobec dwóch interweniujących policjantów, 9 września, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne.
"Postępowanie dotyczy naruszenia przez policjantów dyscypliny służbowej i zasad etyki zawodowej podczas interwencji w dniu 1 sierpnia 2024 roku. Jeden z nich został już przesłuchany, z drugim ta czynność nie została jeszcze przeprowadzona. Aktualnie nie są zawieszeni w wykonywaniu obowiązków służbowych" - dowiedzieliśmy się 18 września od komisarza Buczyńskiego.
Jak doprecyzował rzecznik krośnieńskiej policji, zarzuty wobec policjantów dotyczą nieprawidłowości w zakresie: "sposobu umundurowania funkcjonariuszy, umiejscowienia kamery nasobnej w czasie przeprowadzania interwencji, braku poinformowania uczestników interwencji o fakcie jej rejestrowania, braku adnotacji w notatniku służbowym o fakcie rejestracji interwencji i użyciu środków przymusu bezpośredniego, a także zastosowania wobec doprowadzonych środków przymusu bezpośredniego bez uprzedniego bezskutecznego wezwania do zachowania się zgodnego z prawem".
Jeśli postępowanie wykaże, że funkcjonariusze dopuścili się nieprawidłowości grozi im upomnienie, nagana, ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby na zajmowanym stanowisku, wyznaczenie na niższe stanowisko służbowe, obniżenie stopnia, ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby lub wydalenie ze służby.
Sprawę bada prokuratura
19 września materiały w sprawie pobicia 18 i 19 -latka przez krośnieńskich policjantów wpłynęły do Prokuratury Rejonowej w Jaśle. - Prowadzone jest postępowanie sprawdzające - powiedziała nam szefowa jasielskiej prokuratury Katarzyna Skrudlik-Rączka.
Postępowanie sprawdzające trwa 30 dni. Po zapoznaniu się z materiałami prokurator podejmie decyzję o zasadności lub odmowie wszczęcia w tej sprawie śledztwa.
***
Imię Pawła na jego prośbę zostało zmienione.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne