To był najtragiczniejszy dzień dla polskiego górnictwa w tym roku. 18 września w kopalni „Wujek-Ślask” w Rudzie Śląskiej wybuchł metan, zabijając na miejscu 12 górników. Od ciężkich poparzeń zmarło w kolejnych dniach jeszcze osiem osób. Komisja badająca przyczyny katastrofy stwierdziła, że w kopalni złamano procedury bezpieczeństwa.
Metan wybuchł około godziny 10:15 na poziomie 405 w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni „Wujek-Śląsk” w Rudzie Śląskiej. Najbliżej zagrożonego rejonu było 38 górników. 12 eksplozja zabiła na miejscu, część o własnych siłach lub z pomocą lżej rannych kolegów sama wyjechała na powierzchnię, resztę wyciągnęli ratownicy.
Pogotowie zostało wezwane dopiero 40 minut później, pierwsze karetki przyjechały o 11.02. Potem do akcji włączyły się śmigłowce, którymi do okolicznych szpitali przewożono najciężej rannych. Liczba ofiar, podawana przez władze kopalni, zmieniała się z każdą godziną. Tragiczny bilans tego dnia zamknął się na 12. W następnych dniach w szpitalach umierali kolejni najciężej poparzeni: w sumie wybuch zabił 20 górników. Prezydent ogłosił żałobę narodową.
Fałszowano czujniki metanu?
Już w pierwszych dniach po katastrofie pojawiły się szokujące informacje, z których wynikało, że w kopalni Katowickiego Holdingu Węglowego mogło dojść do fałszowania czujników metanu, mimo że narażano w ten sposób życie górników. TVN24 dotarła do nagrań z kwietnia tego roku, na których widać, że czujniki pokazywały kilkakrotne przekroczenie norm. Ich autorem był jeden z pracowników kopalni, który przekazał je ABW.
Nic podobnego nie potwierdziły kontrole Wyższego Urzędu Górniczego w tym czasie. Zdaniem górników, z którymi rozmawiał reporter tvn24.pl, to dlatego, że były one fikcją. - Te kontrole są zapowiadane parę dni wcześniej. No i jest to pytanie - kto przyjeżdża, jaki urzędnik, czy już parę razy jeździł. Jeżeli jest znany, no to tylko pytanie jest: jaką wódkę lubi wypić – opowiadał pracownik kopalni. Według niego nagminną praktyką było umieszczanie czujników przy wlotach powietrza, żeby uzyskać zgodny z normami wynik.
WUG: złamano procedury
Przyczyny katastrofy badała specjalna komisja WUG. W listopadzie ogłosiła, że w kopalni "Wujek-Śląsk" z Rudy Śląskiej złamano procedury dotyczące przebywania ludzi w strefach szczególnego zagrożenia oraz że stan techniczny stosowanych pod ziemią urządzeń elektrycznych był bardzo zły, co mogło spowodować wybuch. Holding nie komentował tych wniosków.
"Urządzenia nie spełniały wymogów"
Badania ekspertów potwierdziły także, że stan techniczny stosowanych pod ziemią urządzeń elektrycznych był zły. - Były uszkodzone, nie spełniały wymogów ognioszczelności, nie miały obudowy przeciwwybuchowej. Każde z tych urządzeń, czy nawet kabli albo złączek, mogło spowodować zapłon metanu - ujawnił WUG.
Tekst: Katarzyna WężykWideo: TVN24
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24