Piątek, 8 listopada 21:00- Jest mi bardzo niemiło, że musiałem się dzisiaj na bardzo wysokim szczeblu w Departamencie Stanu tłumaczyć za Polskę - powiedział w "Magazynie 24 Godziny" Radosław Sikorski. Szef MSZ skomentował w ten sposób wpadkę Kancelarii Prezydenta, która po telefonie Baracka Obamy ogłosiła, że popiera on projekt tarczy antyrakietowej. W rzeczywistości takie słowa ze strony Obamy nie padły.
Na antenie TVN24 Sikorski stwierdził, że na miejscu Lecha Kaczyńskiego zmieniłby współpracowników. - Ja wiem, co ja bym zrobił gdyby moi współpracownicy narazili mnie na takie kłopoty. Taki zgrzyt na początek, może rzucić cień na dalszą współpracę - powiedział.
- To jest elementarna nieznajomość świata i tego co może paść w takich rozmowach. Barack Obama nie jest jeszcze prezydentem i takich deklaracji nie może składać. To była rozmowa kurtuazyjna, a w takich nie mówi się o sprawach tak szczegółowych jak tarcza - tłumaczył Sikorski. Jego zdaniem po rozmowie Obamy z Lechem Kaczyńskim można się było ewentualnie spodziewać "jakiejś bardzo mglistej zapowiedzi". - Ale nawet tego nie było - podkreślił szef polskiej dyplomacji.
Zdaniem Sikorskiego "wpadka Kancelarii Prezydenta przeminie, ale zamiast podkreślać to, że Obama, przyszły lider USA dzwoni do Polski do dwóch liderów, to czytamy w zagranicznych mediach, o tym kto się u nas mija z prawdą". - Obawiam się, że teraz Obama nie będzie się spieszył z kolejnym telefonem do Polski - zaznaczył.
Kancelaria się plącze
W komunikacie Kancelarii Prezydenta RP po rozmowie telefonicznej obu polityków podano, że Obama powiedział, iż "projekt obrony antyrakietowej będzie kontynuowany". Zaraz potem starszy doradca prezydenta-elekta Denis McDonough ogłosił oświadczenie dementujące ten fragment komunikatu. "Prezydent Kaczyński poruszył sprawę obrony antyrakietowej, ale prezydent-elekt Obama nie podjął żadnych zobowiązań na ten temat" - czytamy w oświadczeniu McDonougha.
Media w USA przypominają, że Obama zawsze był sceptyczny wobec planów tarczy w Polsce i podkreślał, że środki na jej budowę powinny być przyznane dopiero, gdy system zostanie sprawdzony pod kątem niezawodności.
Sejm to nie bar
W "Magazynie 24 Godziny" Sikorski odniósł się też do sejmowego wystąpienia posła PiS Artura Górskiego. W środę Górski stwierdził m.in., że zwycięstwo Baracka Obamy to "koniec cywilizacji białego człowieka". W niedzielę MSZ skrytykował posła w oficjalnym oświadczeniu. - Uznaliśmy, że wypowiedź ta jest tak skandaliczna, że wymaga reakcji MSZ. Co innego można mówić po pięciu piwach w barze, a co innego w Sejmie - powiedział w TVN24 szef polskiej dyplomacji.
Sikorski stwierdził, że sprawa wypowiedzi Górskiego nie była jednak poruszana podczas jego rozmowy z przedstawicielami Departamentu Stanu. - Na szczęście Departament Stanu żyje w błogiej ignorancji istnienia kogoś takiego jak poseł Górski - powiedział.
Na galę z dyskomfortem
Sikorski potwierdził też, że będzie obecny na gali w Teatrze Wielkim z okazji uroczystości 90. rocznicy odzyskania niepodległości. - Moim obowiązkiem jest być i asystować panu prezydentowi wobec gości zagranicznych - zaznaczył. Sikorski przyznał jedna, że odczuwa dyskomfort w związku z nieobecnością na gali Lecha Wałęsy. - Od wczoraj myślę intensywnie i nie znajduję odpowiedzi co ja powiem gościom zagranicznym, jak mnie spytają dlaczego nie zaprosiliście najlepiej znanego Polaka na świecie, o którym sądzimy, że obalił komunizm i wniósł olbrzymi wkład w uwolnienie Polski i świata od totalitaryzmu - stwierdził Sikorski.
Pytany, dlaczego na uroczystościach nie będzie też premiera szef MSZ, odrzekł: - Premier będzie na uroczystościach państwowych, a tu będzie przyjemność. Zaznaczył też, że z tego, co wie, nie będzie jedynym ministrem rządu Donalda Tuska obecnym na gali.
Szesnastu szefów państw i rządów przyjedzie na organizowane 11 listopada przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego uroczystości 90. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Łącznie weźmie w nich udział 800 gości z Polski i zagranicy. O godz. 20.00 rozpocząć się ma uroczysta gala w Teatrze Wielkim, gdzie ma zabrać głos prezydent.