Wtorek, 5 października Jak zdradziła w "Rozmowie Rymanowskiego" w TVN24 zaskoczona Danuta Olewnik-Cieplińska, choć w czwartek była w prokuraturze, ta nie informowała jej o śladach krwi w miejscu porwania jej brata przed 9 laty. - Dziś otrzymaliśmy z mediów informację, że krew należy do dwóch osób, kobiety i mężczyzny - powiedziała, powołując się na doniesienia tvn24.pl. Podtrzymuje wersję Włodzimierza Olewnika, że w domu odbyła się tylko jedna impreza. - Wykluczam imprezę z jego udziałem - powiedziała. Wcześniej w mediach mówiła co innego.
W rozmowie z RMF FM mówiła, że od dłuższego czasu rodzina starała się podsunąć prokuraturze wątek drugiej imprezy i morderstwa. czytaj tutaj
Wieczorem w TVN24 tak skomentowała fakt, że nowe dowody pozwoliły sformułować prokuraturze tezę, że oprócz spotkania z policjantami, w domu Olewnika mogła odbyć się jeszcze jedna impreza: - To nam nie pasuje. Nie możemy tego umiejscowić w czasie - powiedziała, potwierdzając słowa ojca Włodzimierza. - O 23.40 (Krzysztof) wykonał telefon, dojechał do domu, co mogło mu zająć ok. kwadransa, więc w domu mógł być tuż przed 12. O 00.41 wykonuje telefon do nas.
Potem mówiła, że "to był telefon o pomoc", a - jak się okazało przy oględzinach domu - gniazdko zostało wyrwane. - O 00.41 mój brat potrzebował pomocy. To nam się nie wiąże - tłumaczyła. - Nie wiąże mi się to z telefonami, połączeniami. Nie było czasu, żeby mój brat zorganizował imprezę - powtórzyła stanowczo. Z drugiej strony dodała, że "nie wie jakimi dowodami dysponuje prokuratura". Wiedzieli od pierwszego dnia W domu Krzysztofa Olewnika znaleziono ślady krwi dwóch, wcześniej nieznanych, różnych osób – to jedna z największych tajemnic śledztwa gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej, do której dotarł tvn24.pl. Nie zostali o tym poinformowani posłowie z sejmowej komisji śledczej, ani rodzina zamordowanego.
Nam udało się potwierdzić to nieoficjalnie w Centralnym Biurze Śledczym, współpracującym z prokuraturą. Zapytaliśmy o to gdańskich oskarżycieli. Jednak nie chcieli o tym rozmawiać. Dziś rano pisaliśmy o jednym śladzie krwi znalezionym w domu Olewnika. Nie należy ona do uczestników imprezy tuż przed porwaniem Krzysztofa, ani do żadnego z porywaczy. Teraz ustaliliśmy, że zawiera on DNA najprawdopodobniej mężczyzny. Prokuratorzy z Gdańska podejrzewają, że mógł on zostać zamordowany. Dlatego poszukują zwłok zakopanych w lesie lub zatopionych. - Od pierwszego dnia mówiliśmy, że niemożliwe jest samouprowadzenie - powiedziała Danuta Olewnik-Cieplińska. - My o tym co się wydarzyło, wiedzieliśmy od pierwszego dnia - dodała.
Jak tłumaczyła, na miejscu znaleziono odcisk kobiecego buta i ślady krwi. Skąd broń? - Krzysztof posiadał broń, ale jej nie używał - tłumaczyła. Jak opisywała siostra porwanego i zamordowanego, łuska "tkwiła w firanie". - Policjant powąchał ją i powiedział, że to stara łuska. Musiała komuś wypaść - relacjonowała. - Jedyna wiadomość dla mnie szokująca: dopiero dzisiaj otrzymaliśmy z mediów informacje ze krew należy do dwóch osób, kobiety i mężczyzny - dodała. Sfingowany bałagan? Siostra zamordowanego była zaskoczona relacją Jacka Krupińskiego. Przyjaciel rodziny Olewników, a obecnie podejrzany w sprawie, relacjonował w TVN24, że dzień po porwaniu w jego domu panował ogromny bałagan. - Był nieporządek w kuchni, którego nie było podczas imprezy. Na schodach porozwieszane były ręczniki, a w łazience na kaloryferze wisiał damski kostium kąpielowy. To widok niepodobny do Krzysztofa i jego pedantyzmu - relacjonował. - Te rzeczy zostały dołożone, ślady z krwi były przez kogoś rozcierane. To mógł być mój strój kompielowy, bo korzystałam z basenu w domu Krzysztofa, ale równie dobrze ktoś mógł tam być, zrobić bałagan - odparła w wieczornej rozmowie w TVN24 Olewnik-Cieplińska. Mała rzecz, która zniknęła Na miejscu porwania Krzysztofa Olewnika nakręcono dwa filmy. Autorem pierwszego jest policja, drugiego szwagier Danuty Olewnik-Cieplińskiej. Jak zdradziła, na tym drugim brakuje ważnego dowodu, który był w domu wcześniej. - Był na nagraniu policji, a u nas i w spisie dowodów go nie ma - powiedziała. Ze względu na dobro śledztwa nie chciała zdradzić, o co chodzi. - To mała rzecz, która gdzieś zniknęła - tłumaczyła. Okoliczności mogą wskazywać, że Olewnik był świadkiem morderstwa i to ściągnęło na niego kłopoty. - Jeśli tak by było, to świadczyłoby o tym, że wykonali to partacze i porwanie było przypadkiem, A gdzie w takim razie była policja? - pytała siostra Olewnika. Bo jak podkreśliła "ufa pracy prokuratury".