Reprezentacja Francji trzecią drużyną z pewnym awansem do 1/8 finału mistrzostw świata. W meczu 2. kolejki grupy C Trójkolorowi pokonali Peru 1:0. Marna to pociecha, że drużyna z Ameryki Łacińskiej znowu zagrała pięknie, ofensywnie, jak po dwóch meczach może pakować walizki.
Na inaugurację Francuzi, uchodzący za jednych z faworytów mundialu, wymęczyli 2:1 z Australią. Głosy krytyki, jaka dosięgła drużynę, sprawiły, że trener Didier Deschamps zdecydował się na roszady w składzie na Peru i bardziej ofensywne ustawienie z dwoma napastnikami - Antoine'a Griezmanna wspierał rosły Olivier Giroud.
Z kolei Peru, które wróciło na mundial po 36 latach dominowało w pierwszym meczu z Danią, ale przegrało 0:1. - Wiemy, że Francja zawiesi nam poprzeczkę jeszcze wyżej, ale oczekuję po nas wspaniałej gry. Rywale nie są przyzwyczajeni do konfrontacji z ekipami z Ameryki Południowej. Myślę, że uda nam się ich czymś zaskoczyć - podkreślił peruwiański obrońca Miguel Trauco.
Z impetem na Francję
I faktycznie, pierwsze minuty to wysoki pressing piłkarzy z Ameryki Łacińskiej. Francuzi mieli ogromne problemy z wyprowadzeniem akcji pozycyjnej. Peruwiańską nawałnicę udało im się przerwać po dziesięciu minutach. Trójkolorowi zaczęli stwarzać sobie sytuacje, kolejno Paul Pogba, Raphael Varane i Antoine Griezmann. Piłka albo mijała nieznacznie słupek bramki, albo dobrze interweniował Pedro Gallese.
Peruwiańczycy zdołali odpowiedzieć świetną szansą Paolo Guerrero, jednak strzał napastnika z jedenastu metrów obronił nogą grający po raz setny w drużynie narodowej kapitan Hugo Lloris. Była to jedyna okazja Peru w tej części.
Ton grze nadawała Francja, która w 34. minucie wyszła na prowadzenie. Strzał Oliviera Girouda zablokował Alberto Rodriguez, piłka niefortunnie przelobowała Gallese, a z trzech metrów piłkę do siatki wpakował Kylian Mbappe. Został w ten sposób najmłodszym strzelcem gola dla Trójkolorowych w historii mundialu. W dniu meczu liczył 19 lat i 183 dni.
Po zdobytej bramce Francuzi radzili sobie zdecydowanie lepiej, stąd szanse Girouda i Lucasa Hernandeza. Do przerwy wynik się jednak już nie zmienił.
Nic do stracenia
Druga część, tak jak pierwsza, zaczęła się od ataków Peruwiańczyków, którzy chcieli zrobić wszystko, by po drugim meczu nie żegnać się z mundialem. Dlatego trener Gareca już w przerwie zdecydował się na dwie zmiany.
Szanse na wyrównanie były, najczęściej po strzałach z dystansu. W 50. minucie z trzydziestu metrów uderzał Perdo Aquino - piłka huknęła w spojenie słupka z poprzeczką! Nieznacznie później próbował Luis Advincula - minimalnie ponad poprzeczką.
Kwadrans przed końcem po dośrodkowaniu Andre Carrillo nożycami uderzał Jefferson Farfan, ale w boczną siatkę. Czas upływał, a piłka jak nie chciała wpaść do bramki Llorisa, tak nie wpadła. W efekcie Peru po dwóch meczach może powoli myśleć o powrocie do kraju. Z Australią zagra już tylko o honor.
Autor: lukl / Źródło: sport.tvn24.pl