Z dwóch wybitnych generacji piłkarzy lepsza ta francuska. Piłkarze Les Bleus pokonali Belgię w Petersburgu 1:0 i zostali pierwszym finalistą mundialu. Bohaterem Samuel Umtiti, to on strzelił głową zwycięskiego gola.
Francję i Belgię wiele łączy, bo to sąsiedzi. Piłkarze obu reprezentacji znają się z klubów, dogadują się bez problemu, bo francuski w Belgii jest językiem urzędowym.
Przyjaźń we wtorek odłożono na bok, bo Les Bleus zamarzył się pierwszy mundialowy finał od 12 lat, a Czerwonym Diabłom w końcu ten historyczny. Przed wyjściem na boisko, podali sobie w tunelu ręce, ale za chwilę miała rozpocząć się wojna.
Belgijska nawałnica
Adam Nawałka pewnie by powiedział, że ten mecz miał różne fazy. Duża część pierwszej połowy należała do Belgów. Zabetonowali środek boiska, w rolach rygli wystąpili Moussa Dembele, Marouane Fellaini i Axel Witsel. Ci potężni defensywni pomocnicy, ludzie od brudnej roboty na boisku, rzadko dawali się przedzierać rywalom pod swoją bramkę.
Belgijskie Diabły wzięły się ekspresowo do pracy, sprawiały wrażenie, jakby zamierzały rozstrzygnąć spotkanie jeszcze przed przerwą. W pół godziny przez francuskie pole karne przewinęła się wręcz nawałnica. Najgroźniejszy był aspirujący do miana najlepszego gracza mundialu Eden Hazard. Próbował pokonać Hugo Llorisa a to strzałem z półobrotu, a to strzałem głową. Francuzi najedli się strachu.
Jeszcze bardziej zadrżeli, gdy huknął na bramkę Llorisa Toby Alderweireld. Bramkarz Les Bleus jakimś cudem, końcami palców odbił strzał kolegi z Tottenhamu.
Wiecznie atakować nie mogli. Nawet maszyna musi czasami odsapnąć, żeby nie doszło do awarii. Wtedy do głosu doszła Francja. Kylian Mbappe wypatrzył wbiegającego w pole karne Benjamina Pavarda. Prawy obrońca oddał strzał, ale Thibaut Courtois udowodnił, że jednak jest z gumy - jakoś tak się wyciągnął, że zatrzymał lecącą do bramki piłkę.
Dwoił się i troił Antoine Griezmann, ale czwartego gola w tym turnieju nie potrafił strzelić.
Francuski cios
Do 51. minuty nikt nie popełnił większego błędu. W końcu zaspała belgijska obrona, a Samuel Umtiti wyskoczył jak koszykarz, o głowę wyżej niż pozostali, i pokonał Courtoisa.
Francja rzuciła się rywalom do gardła, bo swój koncert zaczął rozgrywać Mbappe.
Najpierw fenomenalnie piętą, z pierwszej piłki, podał do Oliviera Giroud. Na jego drodze stanął jednak Courtois. Za chwilę ten genialny 19-latek oszukał Fellainiego, ale w ostatniej chwili został zablokowany.
To była inna Francja, to ona zaczęła rządzić w Petersburgu, a Belgia jakby nie mogła się otrząsnąć po ciosie głową obrońcy Barcelony. Gdzieś zniknął Kevin De Bruyne, który jeśli podawał, to pod nogi rywali.
Sygnał do ataku dał Witsel, który niemal połamał ręce Llorisowi - tak mocno huknął zza pola karnego. Czas uciekał Belgom, zostało im dziesięć minut.
Tylko jak tu strzelić gola, jeśli Raphael Varane i Umtiti stworzyli tak mocny mur? Francuzi się obronili. Mają w końcu finał, swój trzeci w historii występów w mistrzostwach świata. Zagrają w nim z Chorwacją albo Anglią. Odpowiedź poznają w środę.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl