Wtorek, 5 stycznia - Realizujecie plan polityczny rozmycia prac komisji – atakował posłów PO Bartosz Arłukowicz z Lewicy. Podczas wtorkowego przesłuchania Beaty Kempy śledczym kilka minut zajęło dopytywanie jej o wykształcenie. – Jeszcze 4 komisje i dowiecie się, że ziemia jest okrągła a koń ma cztery nogi – podsumował Arłukowicz. - Jeśli ktoś będzie temu zaprzeczał, to zapytamy dlaczego – bronił się Sławomir Neumann z PO.
Poseł Platformy i (z jej ramienia) członek sejmowej "komisji hazardowej" nie potrafił jednak powiedzieć, dlaczego wypytywanie Beaty Kempy o jej wykształcenie trwało tak długo, a także, dlaczego takie pytanie w ogóle padło. - Należy pytać tę osobę, która je zadała - ucinał (dociekania na ten temat rozpoczął przewodniczący komisji Mirosław Sekuła - red.).
Kempa w programie "24 godziny" podsumowała to krótko: - Nie byłoby tej kabaretowej konwencji, gdyby posłowie Platformy Obywatelskiej chcieli zadawać merytoryczne pytania.
Posłanka tłumaczyła, że podczas przesłuchania "chciała uzmysłowić posłom PO, że jeśli będą pytać w taki sposób (o rzeczy powszechnie znane), to ta komisja może niczego nie wyjaśnić". Przyznała również, że zdała sobie we wtorek sprawę, że z członkami komisji, którzy zasiadają w niej z ramienia PO "nie da się już walczyć". – A jak z kimś nie można walczyć to trzeba go edukować. Edukacja jest bardzo ważna, razem damy radę – ironizowała Kempa.
"Sedno jest gdzie indziej"
- Czym zajmuje się komisja? Mnie dzisiaj brakowało tylko pytania, czy posłanka Beata Kempa lubi szpinak. Jeszcze ze cztery komisje i państwo dowiecie się, że ziemia jest okrągła a koń ma cztery nogi. Sedno afery hazardowej jest gdzie indziej – denerwował się z kolei poseł Bartosz Arłukowicz.
Zarzutów wobec posłów PO zasiadających w komisji miał więcej. - Doprowadziliście do tego, że cała Polska żyje tym, kogo PiS wyznaczy do komisji. (…) Od początku prac tej komisji, przez cały czas, zajmowaliśmy się sami sobą – ocenił. Dostało się jednak także posłom PiS. Arłukowicz zaapelował do nich, by "nie obrażali się na rzeczywistość" poprzez niezgłaszanie do komisji swoich przedstawicieli.
Sekuła optymistyczny
Zarzuty obojga posłów odpierał Sławomir Neumann z Platformy. Podkreślał że przesłuchanie Kempy i Wassermanna z komisji nie miało na celu wskazania ich winy, "bo jej nie mają", ale było koniecznością.
Neumann zapewniał też, że posłom PO nadal zależy na jak najszybszym wyjaśnieniu "afery hazardowej", a nie na jej rozmywaniu. - I dlatego wierzę, że przesłuchiwanie kluczowych świadków będzie się odbywało w obecności posłów PiS. Potrzeba nam ich w tej komisji – dodał.
W podobnym tonie wcześniej w "Faktach po Faktach" wypowiadał się przewodniczący Sekuła. - Jestem jednak optymistą i dlatego zwołałem na przyszły tydzień posiedzenia komisji. Liczę, że na tym posiedzeniu Sejmu zostanie uzupełniony skład komisji o posłów PiS, i że stanie się to w taki sposób, że najwyższe standardy zostaną zachowane - podkreślał poseł Platformy.
Daje sobie "czas do namysłu"
To właśnie w imię tych standardów – jak zaznaczał po raz kolejny – Wassermann i Kempa musieli komisję opuścić. – W polityce standardy muszą być stosowane - podkreślał. Dalej, dopytywany, enigmatycznie tłumaczył jednak, że sami posłowie PiS tych standardów nie złamali, ale przepisy są jasne i wskazują, że jako byli świadkowie "w zespole orzekającym zasiadać nie mogą".
Sekuła dodał, że Sejm w głosowaniu nad uzupełnieniem składu komisji o wskazanych przez PiS posłów, nie musi przecież czuć się "związany" opinią sejmowego biura analiz (według którego Wassermann i Kempa po złożeniu zeznań przed komisją nie mogą do niej wrócić jako jej członkowie). - Sejm może zrobić, co chce – zaznaczał przewodniczący komisji. Sam Sekuła decyzji w sprawie tego, jak będzie głosował, jeszcze ponoć nie podjął. – Zostawiam sobie czas do namysłu – przyznał. Jak podkreślił, dziś najbardziej martwi go fakt, że "komisja buksuje i że prawie niemożliwe jest już dochowanie pierwotnego terminu wyznaczonego komisji przez Sejm (ma zakończyć prace do 28 lutego - red.)".