Polacy stopniowo przywykają do trwającej od pół roku wojny na Ukrainie. Nietrudno zauważyć, że zaczynają godzić się z tragiczną rzeczywistością sąsiadów. Z przestrzeni publicznej powoli znikają ukraińskie napisy, atrybuty państwowe i narodowe. Opadają emocje. Zamiast wzniosłych uczuć uwagę coraz bardziej zajmuje codzienność, w której czai się konieczność trudnego współistnienia z dziesiątkami tysięcy uchodźców wojennych i migrantów zarobkowych z Ukrainy. Na to wszystko nakłada się ogólnoeuropejski kryzys energetyczny i inflacja.