Premium

Wakacje zamiast na Cyprze spędził w areszcie. Przez mandat za złe parkowanie 

Zdjęcie: Shutterstock

Na lotnisku stawili się punktualnie. Na wakacje na Cyprze nie mogli się doczekać, jak ich sześcioletni syn. Ale odprawa trwała dłużej niż zwykle, Łukasz zaczął się zastanawiać: coś chyba jest nie tak. I było. Do samolotu nie wsiadł, trafił za to do aresztu śledczego na warszawskim Służewcu.

Żona Łukasza i syn byli już po odprawie granicznej. Szybko poszło. Łukasz był jeszcze w kolejce. Stał i czekał. Ale sierpień, środek lata. Żar się z nieba leje, podróżnych mrowie. Pomyślał: "może dlatego". Chwilę później podszedł do niego funkcjonariusz Straży Granicznej. Powiedział: "proszę za mną" i przedstawił mu decyzję Sądu Rejonowego dla Łodzi Śródmieścia: areszt. 

Szok. 

Łukasz: - Niezapłacony przeze mnie mandat przedawnił się i został zamieniony na cztery dni aresztu. Byłem kompletnie zaskoczony, zupełnie nie wiedziałem, jak zareagować. Patrzyłem na kopię wyroku i nie mogłem uwierzyć, jak to możliwe. 

Nie rozumiał, dlaczego nie może mandatu zapłacić tu i teraz. Na lotnisku. Syn płakał, rozumiał z całej sytuacji jeszcze mniej niż Łukasz.

W szoku był jeszcze w radiowozie i w areszcie. - Inni aresztowani nie mogli się nadziwić, że trafiłem tu za mandat za parkowanie, sto złotych! - opowiada. Dodaje, że dwukrotnie przechodził procedury: rewizja, przeszukanie, rozbieranie do naga.

Osłupiały Łukasz pyta: - Jak to możliwe? Dlaczego od razu mnie aresztowali? Dlaczego komornik nie zajął mojego konta albo stu złotych nie potrącono mi z rozliczenia PIT-u?

Zdziwiona, kiedy rozmawiamy o sprawie, nie jest rzeczniczka Komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej Dagmara Bielec. - Takich przypadków w sezonie mamy nawet kilkadziesiąt - mówi. 

A my zapytaliśmy policję, sąd i prawników, kiedy mandatowi dłużnicy mogą zapomnieć też o wakacjach, a kiedy będą mieli szansę, żeby na lotnisku się wykupić.

Swoją historię opowiedział nam również Leszek, który przez mandat za niewłaściwe parkowanie jeszcze kilka dni temu miał status poszukiwanego. Dowiedział się o tym, gdy do jego domu zapukali policjanci, żeby zawieźć go za kraty. 

Leszek: - Ostatecznie, zamiast do aresztu, podrzucili mnie do bankomatu. 

Gdy mandat równa się areszt 

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam