|

Ogień szalał nad miastem i rozlał się na pół kilometra. Strażacy byli odurzeni oparami spirytusu

Płonące zbiornik spirytusu (z lewej), gmach Zakładów Litograficznych Putiatyckiego oraz Dom Spedycyjny Chrząstowskiego
Płonące zbiornik spirytusu (z lewej), gmach Zakładów Litograficznych Putiatyckiego oraz Dom Spedycyjny Chrząstowskiego
Źródło: NAC
Gazety pisały o dzieciach, które "rzuciły się w panicznej ucieczce z trwogą do kościoła, spazmując w nim i mdlejąc" i o "płonących jeziorach" w centrum Poznania. Świadkowie pożaru mówili o płomieniach wysokich na 50 metrów. Ogień giął szyny kolejowe w harmonijkę. W mieście mówiło się o "dziesiątkach trupów" i "żywych pochodniach". Ale nastąpił cud.Artykuł dostępny w subskrypcji

Poznań, 19 maja 1937 roku.

Czytaj także: